Poniedziałkowy wieczór był dla bramkarza Śląska stosunkowo spokojny. Portowcy zagrażali jego bramce głównie na początku drugiej połowy, przez resztę spotkania atakowali sporadycznie. Rafał Gikiewicz ani na moment nie stracił koncentracji i w zasadzie nie popełnił błędu. No może poza jednym niepewnie odbitym strzałem z dystansu.
- Po przerwie faktycznie zostaliśmy w szatni i nie się co usprawiedliwiać. Pogoń nas przycisnęła, sprzyjała im gra z wiatrem i w efekcie byli bliscy objęcia prowadzenia. Oddali kilka groźnych strzałów, a ten Petera Hricki musiałem odbić barkiem. Fajnie, że mimo tego zachowaliśmy czyste konto. Zdarzyło się to pierwszy raz za kadencji trenera Levego, nie licząc Pucharu Polski - triumfował Rafał Gikiewicz.
Bohaterem Śląska nie został jednak zawodnik bloku obronnego, a pomocnik - Sebastian Mila. Kapitan asystował przy dwóch golach, a w końcówce sam dołożył trzeciego, ustalając wynik. - Mila potwierdził klasę. To kapitalna osobowość, niezwykły kapitan i wielki człowiek. W trudnych chwilach wiedział jak dorzucić piłkę z kornera, co okazało się kluczem do zwycięstwa. Gdy nie idzie z gry, to trzeba poszukać bramek właśnie po stałych fragmentach - wyliczał bramkarz.
- Powtarzaliśmy sobie, jak wielkie jest znaczenie meczu z Pogonią. Jeśli byśmy się potknęli, to przewaga Legii urosłaby do ośmiu punktów. Dzięki trenerom: Levemu i Barylskiego, którzy obserwowali potyczkę szczecinian z Legią, rozpracowaliśmy przeciwnika. Wiedzieliśmy jak się ustawiać przy ich wykopach z piątki, dzięki czemu zatrzymaliśmy w zalążku ich rozegranie - wskazał.
Poniedziałkowe spotkanie zapowiadano jako konfrontację dwóch golkiperów reprezentacji Słowacji: Dusana Pernisa i Mariana Kelemena. Ostatecznie na boisku pojawił się tylko ten pierwszy, a i on nieco zniknął w cieniu Gikiewicza. 25-latek nie zamierza po takim występie usiąść na ławce.
- Wykorzystałem swoją szansę i mam nadzieję, że wyjdę na boisko także przeciw Piastowi. Przed tygodniem puściłem dwie bramki, ale cała drużyna zagrała kiepsko. W poniedziałek było już czyste konto. Marian Kelemen to świetny bramkarz, ale niech teraz poczeka na mój błąd lub kontuzję. Wielu ludzi mówiło: Marian zdrowieje, więc Marian wraca, a ja usiądę wśród rezerwowych. Niech jednak poczeka na moją pomyłkę - rzucił zawodnik Śląska, który podtrzymuje zapowiedzi o możliwym odejściu z klubu.
- Pewne kroki są w tę stronę podjęte. Teraz czekam na rozmowę z trenerem, bo miał mnie wezwać do siebie. Przede wszystkim chcę grać. Mam 25 lat i w Polsce mówi się, że jestem młodym piłkarzem. Czuję natomiast, że brakuje mi występów w ekstraklasie, na które mnie stać. Każdy klub chce mieć dwóch dobrych bramkarzy, ale nie kosztem mnie i mojego rozwoju. W grudniu będziemy dyskutować. Jeśli Marian ma bronić w rundzie wiosennej, to ja prawdopodobnie pójdę na wypożyczenie.