Po przegranym spotkaniu ze Śląskiem zasadne wydaje się pytanie: czy Pogoń jest już w poważnym kryzysie czy przechodzi przejściowe problemy? Faktem jest, że szczecinianie w trzech ostatnich kolejkach nie ugrali nawet punktu, strzelili jednego gola, stracili osiem, a co szczególnie niepokojące - grają coraz gorzej.
- Wpadliśmy w dołek i po prostu nam nie wychodzi. Przeciw Śląskowi zaprezentowaliśmy się słabo. Przed tygodniem w Kielcach nie sprawiliśmy takiego zawodu. Też przegraliśmy, ale chociaż coś pokazaliśmy na boisku. W poniedziałek dobrze zaczęliśmy drugą połowę i stworzyliśmy kilka sytuacji podbramkowych, ale szybko dostaliśmy dwa ciosy po stałych fragmentach. Nie umiem powiedzieć, skąd wzięła się nasza niemoc. Zabrakło nam dokładności... zabrakło nam w sumie wszystkiego - ocenił podłamany Edi Andradina.
Brazylijczyk po raz kolejny zagrał jako wysunięty napastnik. Rozwiązanie takie przynosi mizerne rezultaty i spotyka się z krytyką. - Kontuzje skomplikowały nam sytuację z napastnikami. Jest potrzeba, więc gram na szpicy i staram się pomagać najlepiej jak potrafię. Na korzyść tego ustawienia przypomnę, że przecież zastosowaliśmy je przeciw Widzewowi. Wówczas wygraliśmy i drużyna funkcjonowała właściwie - bronił pomysł trenera Artura Skowronka.
W stosunku do siebie i reszty zespołu był bardziej surowy. - Ponosimy pełną winę za tę porażkę. Nikt więcej. Jako drużyna nie wykonaliśmy tego, co było nam nakreślone. Sztab nam wszystko pokazał, dostarczył wszelkie informacje. Rywal był wystarczająco rozpracowany. Przecież wiedzieliśmy jak silną stroną wrocławian są stałe fragmenty, a jednak nie udało się ich pokryć i wbili nam dwie bramki.
- Nie ma sensu długo rozpamiętywać tego meczu. Trzeba przeanalizować błędy, które popełniliśmy i na maxa przygotować się do następnego spotkania, w Bełchatowie - dodał Edi.