- Nie ma wątpliwości, że gra defensywna była słaba. Źle się ustawialiśmy i szybko straciliśmy dwie bramki. Chcieliśmy się jeszcze podnieść i były ku temu okazje. Szkoda, że przy stanie 0:2 nie udało się zdobyć gola kontaktowego. Potem Legia trafiła jeszcze raz i nasza sytuacja stała się fatalna - powiedział Marcin Kamiński.
Problemem Lecha była nie tylko słaba defensywa, ale także nieskuteczność. Sam Bartosz Ślusarski miał cztery stuprocentowe sytuacje, a wykorzystał zaledwie jedną. - To prawda, jednak nie można zwalać winy na napastników. Od samego początku graliśmy po prostu źle. Nie wychodziło nam ani w tyłach, ani z przodu - dodał 20-letni obrońca.
Na trybunach Stadionu Miejskiego w Poznaniu pojawiło się w niedzielę ponad 40 tys. kibiców. Powodów do radości nie mieli jednak żadnych. - Można tylko żałować, bo chcieliśmy zadowolić publiczność. Niestety nic nie ułożyło się po naszej myśli. Pozycja lidera na razie nie dla nas, ale nie tracimy wiary. Minęło dopiero dwanaście kolejek. Póki co Legia nas wypunktowała i pokazała nad czym musimy pracować - stwierdził Kamiński.
Trener Mariusz Rumak narzekał, że jego podopiecznym brakowało równowagi i zbyt dużo energii poświęcili na atak. - Trzeba się z tym zgodzić. Gdy przechodziliśmy do ofensywy, to zapominaliśmy o zabezpieczeniu tyłów. Nie było tam asekuracji. Myślę, że nasze nastawienie mentalne było odpowiednie, chcieliśmy zagrać trochę wyżej niż w poprzednich meczach. Niestety dwie szybko stracone bramki pokrzyżowały nam plany - zaznaczył rosły defensor.
Jak Kamińskiemu walczyło się z Danijelem Ljuboją? - Nikt chyba nie ma wątpliwości, że ten piłkarz jest świetny pod względem technicznym. Dysponuje też dużym doświadczeniem. Dla mnie jednak nie był to pierwszy występ przeciwko Serbowi. Mimo to było mi ciężko, na pewno trudniej niż w poprzedniej potyczce - zakończył.