Nos weterana nie zawiódł Nawałki

Adam Nawałka w meczu z Lechią Gdańsk musiał poradzić sobie bez pauzujących za kartki Aleksandra Kwieka i Arkadiusza Milika. Zmiany, jakich dokonał doświadczony szkoleniowiec były bliskie perfekcji.

W ostatnich tygodniach czołowi zawodnicy Górnika Zabrze nie oszczędzali swojego trenera. Najpierw w meczu z Pogonią Szczecin w juniorskim stylu wykartkował się Aleksander Kwiek, ostrym, spóźnionym wślizgiem wchodząc w nogi Petera Hricko oglądając pierwszą w karierze czerwoną kartkę. Tydzień później w potyczce z Wisła Kraków głowa zapaliła się młodemu Arkadiuszowi Milikowi, który bezmyślnym wślizgiem w nogi rywala także obejrzał czerwony kartonik.

Obaj zawodnicy otrzymali karę dwóch meczów pauzy, wobec czego nie mogli pomóc drużynie w wieńczącej zmagania ligowe w rundzie jesiennej potyczce z Lechią Gdańsk. Adam Nawałka wobec absencji głównych motorów napędowych zabrzańskiej drużyny postawił na zawodników, którzy jesienią grali niewiele. W miejsce Kwieka pierwszy występ od pierwszych minut zanotował Wojciech Łuczak, a za Milika w ataku Górnika wybiegł Mateusz Zachara.

Trenerski nos nie zawiódł weterana, jakim jest szkoleniowiec Górnika, bo obaj gracze kredyt zaufania spłacili w najlepszy z możliwych sposobów, po razie wpisując się na listę strzelców. Dla zawodników tych był to nie tylko pierwszy w tym sezonie występ od pierwszych minut, ale też pierwsze bramki strzelone na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Wcześniej strzelali głównie w I lidze, w przypadku Łuczaka w Bogdance Łęczna, a Zachary GKS Katowice.

- Bardzo cieszę się, że dostałem szansę od trenera. Myślę, że udało mi się ją wykorzystać. Spełniłem też swoje osobiste cele, bo przed sezonem zakładałem sobie, że jesienią bez względu na to ile będę grał strzelę w końcu bramkę w ekstraklasie. Cel osiągnąłem, więc mogę być zadowolony, a z czasem to zadowolenie przerodzi się w motywację do jeszcze cięższej pracy, bo widać, że przynosi ona efekty - cieszy się "Zachi".

Komentarze (0)