Myślałem, że Wawrzyniak jest słaby na kadrę, ale... - Marek Motyka ocenia rok w wykonaniu reprezentacyjnych obrońców

Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Ale myśli pan, że z biegiem czasu Piszczek może dawać kadrze jeszcze więcej?

- To jeden z najlepszych kadrowiczów. Swoją postawą w Bundeslidze i Lidze Mistrzów udowodnił, że jest postacią nietuzinkową, jednym z najlepszych prawych obrońców na świecie. Gdyby zebrać najlepszą dziesiątkę, na pewno byłby w jej czołówce. Ma fantastyczną wydolność, dysponuje szybkością, a przede wszystkim potrafi przewidywać grę i rozgrywać piłkę. Obrońca, który potrafi asystować i sam strzelać bramki to złoto. Teraz jest postacią centralną i ocenia się go nieco inaczej, ale sam zawiesił sobie taką poprzeczkę.

Media co jakiś czas wyskakują z kolejnymi plotkami na jego temat. Odejście z Borussii w najbliższym czasie jest możliwe? I czy w ogóle ma sens?

- Wiadomo, że jego pozycja w Dortmundzie jest niepodważalna. Ma długoletni kontrakt, tamtejsi kibice go uwielbiają, jest bożyszczem. To jest jego pięć minut. Każdy jednak wyznacza sobie jakieś cele. To wszystko nie będzie trwało wiecznie, Piszczek też się kiedyś zacznie starzeć, tracić dynamikę i wytrzymałość. On sam musi zdecydować, czy chce się podjąć kolejnego wyzwania, czy woli zostać w Dortmundzie do końca. Ciężko powiedzieć... Borussia jest czołowym klubem w Niemczech, zdobył z nią mistrzostwo i puchar kraju. Jedynym celem, jaki może sobie tam jeszcze postawić jest zdobycie Ligi Mistrzów. Wydaje mi się jednak, że marzeniem każdego piłkarza jest gra w klubie pokroju Realu, Barcelony, czy obu zespołów z Manchesteru. Piszczka pewnie też. Nie zdziwiłbym się, gdyby zdecydował się odejść z Dortmundu.

Z czołowych europejskich klubów przenieśmy się na polskie podwórko: jak oceni pan ten rok w wykonaniu, występującego z lewej strony Jakuba Wawrzyniaka?

- Początkowo wydawało mi się, że jest to zawodnik świetny na Ekstraklasę, ale za słaby do grania w reprezentacji. Patrząc jednak na to, czym obecnie dysponujemy, bez wątpienia jest absolutnym numerem jeden na lewej obronie. Zrobił postępy, nabrał spokoju, potrafi się włączyć, jest niezły technicznie i ma dobre uderzenie z dystansu. Nie jest demonem szybkości, ale braki na tym polu nadrabia kilkoma innymi zaletami. Nie powiem nic odkrywczego, prawa i lewa obrona to w Polsce duży problem. Miałbym kłopot, jeśli spytałby mnie pan, którego lewego defensora z Ekstraklasy, obok Wawrzyniaka, widziałbym dzisiaj w reprezentacji. Posucha jest ogromna i dlatego kluby posiłkują się obcokrajowcami. Trzeba szanować to, że mamy takiego chłopaka.

Wawrzyniak usiadł na ławce podczas Euro kosztem Sebastiana Boenischa. Miał pan pretensje do Franciszka Smudy, że dawał mu szanse, mimo że ten nie grał w klubie?

- Trener Smuda zainwestował w ludzi, którym sam zaproponował grę w kadrze. Było mu na pewno głupio nie dać szansy komuś, kto postanowił mieć polskie obywatelstwo. Taki zawodnik miał pewnie obiecane, że w przypadku dobrej formy będzie po prostu grał. Patrząc w ten sposób można jeszcze trenera zrozumieć. Boenisch z powodu kontuzji jednak przez dłuższy czas nie grał i to rzeczywiście wywołało dość konfliktową sytuację. Początkowo mówiło się przecież, że piłkarze, którzy nie grają w swoich klubach, nie będą występować w kadrze. Zawodnik wrócił po urazie, a szkoleniowiec mu zaufał. Trener miał takie prawo. To on dobiera ludzi, odpowiada za nich i później jest z tej pracy rozliczany. Boenisch nie był w najwyższej formie, ale obiektywnie trzeba powiedzieć, że nie prezentował się strasznie słabo. Jak na tak długi rozbrat z piłką, grał naprawdę nieźle. Choć oczywiście, gdyby był bardziej ograny, mógłby wypaść jeszcze lepiej. Być może inni trenerzy zrobiliby inaczej i dali zielone światło Wawrzyniakowi, który na to zasługiwał.

Może jest jakiś obrońca, którego w kończącym się roku brakowało panu w kadrze?

- Musiałbym zrobić solidną analizę wszystkich zawodników, którzy gdzieś tam przewijali się przez reprezentację... Zawodnikiem godnym obserwacji i podarowania szansy jest Adam Danch, filar Górnika Zabrze. Zrobił ostatnio naprawdę duże postępy, jest bardzo wszechstronny. Jak już wspomniałem, nie ma wielu dobrych stoperów, którzy dają stuprocentowe bezpieczeństwo z tyłu, dlatego też bez dłuższego zastanowienia, dałbym mu szansę. Co do innych nazwisk, to musiałbym się chwilę zastanowić.

Przez kadrę w 2012 roku przewinęli się chociażby Tomasz Jodłowiec, Marcin Komorowski i Grzegorz Wojtkowiak.

- Co do Komorowskiego, to Wawrzyniak musi mieć przecież dublera. Musi mieć kogoś, kto będzie siedział mu na ogonie, by nie osiadł na laurach. A, że trener Fornalik nie widzi w drużynie Boenischa... Zresztą Komorowski jest przecież bardzo uniwersalnym zawodnikiem. Prowadziłem go w Bytomiu i dołożyłem jakąś cegiełkę do tego, że poszedł do Legii i zrobił fajną karierę. Występuje nie tylko z lewej strony, ale – co udowodnił w Legii – gra na dobrym poziomie również na stoperze. Trener Fornalik na pewno nie może go pominąć. Jego rywalizacja z Wawrzyniakiem będzie bezcenna. Chciałbym jeszcze wyróżnić jednego lewego defensora, a mianowicie Tomasza Lisowskiego z Korony, który dysponuje niezłą wydolnością i szybkością. Wydaje mi się, że mógłby być uzupełnieniem kadry.

A prawa obrona?

Piszczek jest nie wygryzienia, tyle że jemu przecież też potrzebny jest dubler. Na tej pozycji może grać "Wasyl", ale nim też nie można skakać z pozycji na pozycję. Trzeba wyłowić kogoś z grupy młodzieży. Przez chwilę w kadrze był Tomasz Jodłowiec, ale chyba nie przekonał jeszcze do siebie selekcjonera. Przegrane mecze powodują presję, szkoleniowiec musi jeszcze więcej szukać. Wygrane, czy remisy dają więcej spokoju i stabilizacji. Widać, że trener cały czas szuka różnych rozwiązań. Po Anglii panowała zbyt duża euforia. Ostatni mecz z Urugwajem ukazał pewne braki. Dał do zrozumienia, że niektórzy zawodnicy nie są jeszcze stuprocentowo pewni. Jeśli lepszych się nie znajdzie, to trzeba będzie ich jeszcze lepiej zgrać, a przede wszystkim trzeba zachować pokorę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×