Pontus domaga się pieniędzy

Marcin Pontus od początku sezonu był podstawowym napastnikiem Odry Opole. Z czasem, a wraz z kolejnymi niewykorzystanymi szansami bramkowymi, jego pozycja zaczęła słabnąć. Przed meczem z Kmitą doszło wręcz do tego, że piłkarz prezentujący ostatnio beznadziejną pozostał w Opolu. Wystosował za to do zarządu wezwanie do zapłaty zaległych pieniędzy.

W tym artykule dowiesz się o:

Wezwanie jest o tyle uzasadnione, że borykająca się z problemami finansowymi Odra ma trudności z regularnym wypłacaniem pensji swoim zawodnikom. Z drugiej jednak strony zarząd robi wszystko żeby rozwiązać zaistniałą sytuację, a pozostali piłkarze spokojnie czekają na obiecane wypłaty. - Mamy takie same żołądki jak on, a mimo to czekamy, ponieważ jesteśmy dogadani z prezesem i znamy sytuację – komentuje Marek Tracz i dodaje: - Myślałem, że wszyscy gramy w jednej drużynie i razem realizujemy swe cele. Bardzo denerwuje mnie to działanie pod prąd.

W podobnym tonie wypowiada się dyrektor klubu, Leszek Wróblewski.- Wszyscy zawodnicy przychodząc na Oleską doskonale znali sytuację w klubie. Wszyscy też swoje wynagrodzenia otrzymają. Poślizg będzie, ale każdy z piłkarzy dostanie to, co mu należne. Aktualnie zespół podniósł z boiska premię za swe ostatnie dobre występy i chcę spowodować, by została ona jak najszybciej wypłacona. Co do Pontusa, to nie będę komentował tego zachowania, a o przydatności zawodnika decyduje wyłącznie sztab szkoleniowy - stwierdza.

Póki co trener Andrzej Prawda zadecydował, że w obecnej formie napastnik jest mu niepotrzebny i nie zabrał na ostatni wygrany mecz z Kmitą. -- Ile można czekać na przełamanie się. Gdyby wykorzystał połowę wszystkich sytuacji, które miał w tym sezonie Odra byłaby wyżej w tabeli - skomentował swoją decyzję.

Komentarze (0)