Marcin Baszczyński: Miałem wiele na sumieniu

O zainteresowaniu Ruchu Chorzów Marcinem Baszczyńskim informowaliśmy jako pierwsi. W piątek obrońca podpisał z drużyną wicemistrza Polski półroczną umowę, z opcją przedłużenia o kolejny rok.

Michał Piegza
Michał Piegza
Od czerwca mówiło się o powrocie na Cichą Marcina Baszczyńskiego. Podpisanie kontraktu z doświadczonym zawodnikiem ma być jednym z leków na poprawę gry Ruchu w defensywie oraz stworzenie atmosfery w szatni. - Zawsze chcę wygrywać. Niektórzy mogą nazwać mnie głupcem, że zrezygnowałem z takich pieniędzy jakie miałem w Warszawie. Jednak sytuacja w Polonii zaczynała mnie męczyć. Od początku gdy byłem w Warszawie coś było nie tak. Najpierw komplikacje z pierwszym właścicielem, potem przenosiny, do czego nie chcę już wracać. To jest fajne, że mogę przyjść do Ruchu i zrobić wszystko żeby ten zespół wrócił w górne rejony tabeli. To dodatkowa motywacja do pracy. Celem musi być zwycięstwo w każdym meczu. Fajnie by było stworzyć tutaj twierdzę, taką że trudno przeciwnikom byłoby tutaj przyjeżdżać. Grając w innych klubach każdy mówił, że ciężko się przy Cichej gra. I oby tak zostało. A cała reszta przyjdzie z wynikami - stwierdził zawodnik. - Na pewno będzie trudniej niż gdzieś indziej, ale będzie to dla mnie dodatkowa motywacja. A jak trochę dobrych meczów się rozegra to takich bodźców trzeba szukać. Będę ich szukał wszędzie. Także w tym, aby się pokazać z dobrej strony wszystkim, w tym rodzinie, która będzie przy Cichej liczniej niż dotychczas - dodał Baszczyński zapytany o obawy przed powrotem do Ruchu. Obrońca pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Pogoni Nowy Bytom, gdzie został dostrzeżony przez trenera Jana Gosławskiego. - Niedawno zmarły szkoleniowiec zobaczył mnie w meczu sparingowym Ruchu z Pogonią. Strzeliłem Niebieskim dwie bramki i szkoleniowiec zaprosił mnie do Chorzowa, a że tata pracował niedaleko w PGM to pomagał mi w dojazdach. A dlaczego z napastnika niemal z marszu zostałem przekwalifikowany na defensywnego pomocnika, a potem obrońcę to tego się już nie dowiemy. Na pewno mam za to ogromną wdzięczność do trenera Jana Gosławskiego - powiedział Marcin Baszczyński, który wrócił na Cichą po niespełna trzynastu latach, ale spotkał w Chorzowie kilku kolegów z dawnej drużyny. - Dyrektor Mirosław Mosór czy inny pracownik klubu Dariusz Gęsior. Oni wtedy wprowadzali mnie do zespołu. Z tamtych czasów mam wiele ciekawych wspomnień. W Chorzowie kształtował się Baszczyński jako piłkarz i jako człowiek. Taki buntownik i nieopierzony chłopak był ze mnie. Jako piłkarz Ruchu miałem wiele na sumieniu. Dużo tego było, żeby wymieniać - uśmiechał się tajemniczo "Baszczu". Były reprezentant Polski przyznał, że zna kilku zawodników obecnie grających przy Cichej, szczególnie z formacji obronnej. - Nikt mi z urzędu miejsca w składzie nie da. Rywalizacja podniesie poziom sportowy. Grałem z Maćkiem Sadlokiem, a gdy występowałem w Wiśle przewinął się tam Piotrek Stawarczyk. W rozmowach w rodzinnym gronie mówiliśmy, że muszę się podjąć wyzwania. To jest piłka nożna i od takich zawodników jak ja wymaga się ich jak najmniejszej ilości błędów. Ostatnie pół roku w moim wykonaniu napawać może optymizmem, bo graliśmy w Polonii na dużym ryzyku, a błędy ograniczaliśmy do minimum. Mam nadzieję, że w Ruchu będzie podobnie - wyraził nadzieję defensor.Nowy nabytek Niebieskich nie ukrywa, że lubi mieć dużo do powiedzenia w szatni i tak też będzie w Ruchu. Czy jednak zawodnik zostanie kapitanem drużyny? - W Polonii był pomysł żebym był kapitanem. To jednak ustala drużyna i to jest świętość. Ja stety czy niestety nawet gdy nie jestem kapitanem to i tak staram się pomagać. Trochę doświadczenia mam i zawsze staram się podpowiedzieć. W Ruchu będzie tak samo. Nie ważne kto nosi opaskę, ważne żeby zespół tworzył kolektyw - stwierdził Baszczyński, który nie obawia się negatywnych głosów kibiców po swoim powrocie na Cichą. - Na pewno spotkam się z negatywnymi opiniami. I teraz przede mną kolejne ważne zadanie: potwierdzić, że się przydam, a osobom które nie są mi przychylne udowodnić, że przejście do Ruchu to był dobry krok - dodał Baszczyński słynący z waleczności, co jest w Chorzowie w cenie. - Jestem zawzięty i dążę do zaplanowanego celu. Niepowodzenia mnie motywują. Jakoś tak mi się udawało przechodzić przez karierę i mam nadzieję, że tak będzie dalej - ocenił piłkarz. Baszczyński debiutował w ekstraklasie w Ruchu Chorzów, ale największe sukcesy świętował z Wisłą Kraków. Nie dziwne, że pod Wawelem do teraz dobrze wspominają zawodnika. - Sukcesem jest, że grając w trzech polskich klubach i wracając tam słyszę brawa. Mam nadzieję, że tak też będzie na Polonii. Kibice doceniali mnie w Ruchu za to, że zawsze podkreślałem skąd pochodzę. Wiśle oddałem część swojego serca i do tej pory wracam tam szczęśliwy, mam pełne wsparcie z trybun. To mój wielki dorobek, który traktuję jako jeden z moich największych sukcesów i stawiam go na równi z mistrzostwami czy pucharami - powiedział stoper, który po zakończeniu kariery ma pracować przy Cichej. - To nie miało wpływu na moją decyzję. Teraz liczy się moja aktualna dyspozycja. Mam pomóc drużynie na boisku, a przyszłość pozostawiamy otwartą - zakończył 35-letni piłkarz.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×