Kamil Kosowski: Wracam do Wisły zrobić porządek
Kamil Kosowski jest pierwszym zimowym wzmocnieniem Wisły Kraków. 36-letni skrzydłowy w sobotę związał się z Białą Gwiazdą półroczną umową. - Wracam zrobić porządek - śmieje się "Kosa".
- Można powiedzieć, że co pięć lat lubię tu wpaść na chwilę, zrobić porządek i wyjechać. Wisła w moim sercu jest cały czas i taki pomysł był zawsze w mojej głowie, ale nie zawsze to było możliwe. O tym, że będzie taka możliwość, dowiedziałem się miesiąc temu i nie chcąc tego zepsuć, trzymałem to w tajemnicy i prawie do końca udało się to utrzymać w tajemnicy, bo w piątek pojawiła się jakaś informacja. Na szczęście obyło się bez problemów - zdradza Kosowski.
W sobotę przed południem związał się z Wisłą półroczną umową i wziął w udział w treningu drużyny Tomasz Kulawik na boisku ze sztuczną nawierzchnią Nadwiślana Kraków. Jakie były jego pierwsze wrażenia po powrocie na Reymonta 22? - Ciężko to opisać. Pewnie jak pojadę do domu, to ze mnie to troszeczkę "zejdzie" i może powiem o tym więcej w poniedziałek. Na teraz: założyć znowu wiślacki dres to niezapomniane przeżycie i bardzo się z tego cieszę. Czekam aż wyjedziemy na obóz i rozegramy sparingi, w których - o ile trener na to pozwoli - będę mógł po raz kolejny zagrać w koszulce Wisły - opowiada "Kosa".
Niedawno w jednym z wywiadów były reprezentant Polski stwierdził, że chciałby zakończyć karierę albo w Górniku Zabrze, z którego wypłynął na szerokie wody, albo właśnie w Wiśle, z którą święcił największe sukcesy. - To było moje marzenie. W moim wieku marzeń piłkarskich pozostało już niewiele. To jest jedno z dwóch, które chciałbym osiągnąć z Wisłą Kraków. Bardzo się cieszę, że mam taką szansę. Pierwsze moje kroki były skierowane w stronę Białej Gwiazdy. Gdybym miał dwie opcje, czyli czy Górnik, czy Wisła, to wybór byłby oczywisty - zapewnia Kosowski, zdradzając drugie ze wspomnianych marzeń: - Drugie jest takie, jak było zawsze: zagrać z Wisłą w Lidze Mistrzów. Udało mi się to z klubem zagranicznym, nie udało mi się z Wisłą. Może wydaje się to odległe, ale po to są marzenia, żeby je realizować.
To drugi powrót Kosowskiego do Wisły i w obecnej sytuacji można znaleźć analogię do okoliczności, w jakich "Kosa" wracał do Krakowa w 2007 roku. Biała Gwiazda miała za sobą wówczas najgorszy sezon w erze Bogusława Cupiała. Teraz też zespół jest w kryzysie, a do tego klub ma kłopoty ekonomiczne.
- Wyczytałem w prasie, że podpisuję z Wisłą kontrakt, żeby grilla zrobić... To było w ogóle nie na miejscu. W 2007 roku też nie było grilla. Przychodzę w trudnym momencie, ale się tego nie obawiam. Kiedy dowiedziałem się, że jest możliwość powrotu do Wisły, w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Aspekt finansowy też nie gra roli. Bardzo się cieszę, że tutaj jestem - zapewnia Kosowski i dodaje: - Wszystkie kluby na świecie co jakiś czas mają problemy i te największe co kilka lat też dołują. Teraz jest ciężki moment, ale nie jest powiedziane, że on będzie trwał długo. Też Wisła musi od czasu do czasu pozwolić Legii wygrać mistrzostwo... Podchodzę do tego z pełnym spokojem. Mam sześć miesięcy na to, żeby pokazać, że jeszcze potrafię i może podpisać nową umowę. Jeśli mi nie wyjdzie, to będę zadowolony z tego, że zakończę karierę z Białą Gwiazdą na piersi, a nie w rezerwach Bełchatowa.Czy 36-letni Kosowski czuje się na siłach, by znów być wiodącą postacią Wisły na boisku? - Czuję się na siłach. Czas biegnie, ale nawet w Wiśle są ode mnie starsi zawodnicy, a i w lidze też grają tacy z powodzeniem. Nie chce składać obietnic, ale mam nadzieję, że to będzie widoczne w meczach Wisły. Zawsze gram o pełną pulę. Decyzja będzie zależeć od trenera, a ja na pewno nigdy nie odpuszczę. Jak nie ma oczekiwań, nie ma presji, to nie ma wielkiej piłki. Wisła zawsze to miała wpisane w życiorys i zawsze tak będzie. Teraz sytuacja jest troszkę inna niż w 2007 roku, są większe problemy, nie ma tych samych ludzi, są młodzi zawodnicy, są też zawodnicy bardzo dobrzy, którzy do tej pory się nie spełnili.
Kamil Kosowski wrócił do Wisły