Nikt nie zabroni Miedzi awansować - rozmowa z Bogusławem Baniakiem, trenerem Miedzi Legnica

Miedź Legnica, mimo iż jest beniaminkiem I ligi, ma całkiem spore szanse na awans do T-Mobile Ekstraklasy. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl trener legniczan tonuje hurraoptymistyczne nastroje.

Artur Długosz: Spodziewał się pan, że Miedź Legnica w takim stylu poradzi sobie ze Śląskiem Wrocław?

Bogusław Baniak: Powiem szczerze, że nie, bo my jesteśmy w innym cyklu przygotowań niż trener Stanislav Levy ze Śląskiem Wrocław. Oni szybciej rozpoczynają rozgrywki niż I liga. My mieliśmy w ubiegły czwartek dużą, potężną zabawę w górach z trenerami motoryki. Powiem szczerze, że nie tylko nogi były zmęczone, ale dotleniliśmy tam mózg. Taktycznie jestem pod wrażeniem. Do tego spotkania już w piątek się przygotowaliśmy jeżeli chodzi o taktykę. Nawet powiem szczerze, że oglądaliśmy kawałki meczu z udziałem Śląska Wrocław. Chłopcy taktycznie byli dotlenieni. Oni bardzo fajnie przesuwają się za piłką. W tym spotkaniu przeszkadzali, ale kiedy już mieli piłkę, to pod względem szybkości rozgrywania akcji, bramki nie były przypadkowe. Były one bowiem z akcji fajnych, szybkich i zorganizowanych. Efektem zmian był gol dla Śląska. Talent pokazał też Alexandre, który to depnął z metra i ładnie operował piłką przy golu na 4:1. Nie należy wyciągać żadnych wniosków, bo to jest gra kontrolna. Muszę powiedzieć jednak, że nie mogę też tego tak zostawić bez komentowania - przynajmniej w szatni. Uważam, że to zwycięstwo muszę wykorzystać jako trener.

Czyli pana piłkarze mogą spodziewać się pochwał?

- Tak, zdecydowanie.

Wiadomo, że Wojciech Łobodziński jest doświadczonym piłkarzem, ale to, co wyprawiał na skrzydle, to aż ręce same składały się do oklasków. W ogóle Miedź świetnie rozgrywała akcje oskrzydlające.

- Mam dwa dobre skrzydła, a mianowicie Łobodziński i Madejski. "Madej" ma dar pokonywania piłkarzy w grze jeden na jeden. To musi też przynosić efekt dla zespołu. To jest poza tym ogromna nasza siła. Nie ukrywam, że ze Śląskiem Wrocław graliśmy szybko, dobrze i mądrze skrzydłami. Nie wiem, czy nie za szybko na ten okres.

Ma pan jeden z bardziej doświadczonych zespołów, ale ci starsi zawodnicy wiedzą jak się przygotowywać, jak dbać o siebie, co mają robić...

- Powiem szczerze, że nie jest łatwo prowadzić trenerowi zespół tak doświadczony z zawodnikami z karierami piłkarskimi w różnych klubach. Niektórych znam od dzieci, bo prowadziłem ich w Lechu Poznań czy Warcie. Trochę więc jest mi łatwiej. Myślę też, że to jest też moje doświadczenie psychologiczne, że to co nie raz nie trzeba widzieć, to nie widzę, a co trzeba powiedzieć głośno, to mówię. Ja mam charakter, charyzmę i się nie obawiam nazwisk. Oczywiście zawodnikom w szatni mówię, że w pewnym momencie sami sobie są trenerami, bo masz takie nazwisko, to udowodnij, że masz prawo być jeszcze w ekstraklasie, bo tam już byłeś.

Ciężko się prowadzi taki zespół? Jest w nim kilku zawodników z tak zwanymi ligowymi nazwiskami.

- Na pewno przygotowanie się nawet do odprawy, to nie może być kitu, bajeru. Może być wesoło, ale konsekwentnie, z żelaznymi zasadami dyscypliny taktycznej na boisku. Mam młodych trenerów, asystentów. Mam ich pięciu. Każdy wie co ma robić. Myślę, że chłopcy doceniają to, że jest nie tylko z ich strony profesjonalizm czy też ze strony pana Dadełło, ale również profesjonalizm z kadry trenerskiej. Jestem z niej zadowolony. Widzę co klub robi, jak przygotowuje się nawet do sparingów i jak chcą, żeby wszystko było fajnie. Sam muszę się rewanżować również przygotowaniem do każdych zajęć. Nie może być po prostu złego pionka na szachownicy. Jest to ciężka praca, bo w tym okresie mięśnie tych starszych chłopców są zmęczone. My współpracujemy ze sobą - trener z zawodnikami. Nie ma jakiegoś nakazu.

W Legnicy coraz głośniej mówi się o tym, aby powalczyć o awans do Ekstraklasy.

- Tamuję to strasznie, ale nie dlatego, że się czegoś obawiam. Ja już awansowałem z paroma zespołami w Polsce i przeżyłem fantastyczne chwile w Szczecinie i Poznaniu. Ten awans już z drugiej ligi do pierwszej smakował mi podwójnie, bo był taki czysty i bez podtekstów. Dał mi jako doświadczonemu człowiekowi i szkoleniowcowi dużo satysfakcji. Co dopiero działoby się z człowiekiem, jak serce się otwarło, że przychodząc do drugiej ligi do Legnicy po dwóch latach zrobiłby Ekstraklasę. Myślę, że z wieloma również i dziennikarzami bym się spotkał, którzy nie wierzyli w moje umiejętności. Ale na to jeszcze jest czas. Rozłóżmy ten proces na przygotowanie wszystkiego. Zróbmy oświetlenie na stadionie, spróbujmy go ogrzać, postarajmy się zadbać o kibica. Zbierzmy na te trybuny sześć - siedem tysięcy. Myślę, że wtedy ligę. Jest to jednak proces. Jeżeli ktoś tak do tego podejdzie, to nie musi stawiać pod pręgierzem trenera. Jakbyśmy byli na siódmym, ósmym miejscu, to byłby spokój i byśmy się ładnie przygotowywali. Powiem jednak drugą część zdania, bo bym nie był sobą. Jeżeli tylko się nam taka sytuacja stworzy, to nikt nie zabroni Miedzi awansować. Dziś nie ma układów, kunktatorstwa czy z PZPN z nakazu kogoś wskaże. Będziemy strzelać bramki, będziemy grać jak ze Śląskiem Wrocław, wejdziemy do Ekstraklasy. Nikt nam nie zabroni.

Będą jeszcze jakieś wzmocnienia w Miedzi Legnica czy jest to już kadra kompletna?

- Znając prezesa Dadełło i wiedząc, że jest szachistą, to gdzieś tam może jeszcze tego króla poprzestawiać. Myślę, że ja mam kompletny zespół. Wolę się skupić na pracy niż myśleć o tym czy prezes jeszcze kogoś weźmie. Cieszę się, że prezes zna się na piłce i ma obycie na europejskich i światowych stadionach. Myślę, że on ma swoją wizję, umie ocenić piłkarza. Łatwiej mi się też pracuje z fachowcem. Wiem jedną rzecz, że jak poleca czy ocenia piłkarza, to powiem szczerze, że ta ocena jest zbliżona do oceny sztabu szkoleniowego. To jest dobre. Nie chcę miziać prezesowi, ale to jest dobrze, że on takie oko ma. Nie chciałbym powiedzieć, że jeszcze jakiś as z rękawa mu wypadnie, bo wolę się skupić na drużynie. Ja już mam dużą rywalizację i muszę to poukładać. Proszę spojrzeć na to jak ławka rezerwowych wygląda. To też jest mechanizm jakiejś odpowiedzialności. Zakrzewski, a nie Grzegorzewski, a jeszcze Alexandre, który się pokazuje. Jest Marciniak, a jest Kasperkiewicz czy Łuszkiewicz. Czy rywalizacja sportowa coś daje? U mnie tak. Jeżeli jest zdrowa na zasadach, że nie w prasie, poza szatnią, a odbyła się naprawdę na treningu i boisku, to ja wiem, że się tworzy zespół. Jeżeli ktoś próbował poza szatnią, poza klubem, to jest dzisiaj niestety w innej drużynie.

Atmosfera to jeden z kluczy do sukcesu Miedzi Legnica?

- Według mnie - po latach doświadczeń - sądzę, że tak.

Jest więc szansa na to, że Miedź wiosną dalej będzie spisywała się tak, jak jesienią? Już nie pytam o awans do Ekstraklasy.

- Ja bym chciał, żeby tak. Chodzi o to, aby utrzymać tą dobrą grę, którą potwierdziliśmy na tle mistrza kraju. Chciałbym jeszcze, żebyśmy doprowadzili do meczu z Cracovią i żeby to spotkanie decydowało o tym, kto wejdzie do ligi. Żeby ten na ten stadion przyszło dziesięć tysięcy ludzi, chociaż on tyle nie pomieści. Chodzi o to, aby na ten mecz polski świat pierwszoligowy, dziennikarski, zjechał do Legnicy. Chciałbym, aby była taka sceneria. Nie zawsze się w życiu wszystko układa jak trener chce.

Jak pan sądzi, Flota Świnoujście wiosną dalej utrzyma taka formę?

- Musze powiedzieć, że w ogóle jestem zaskoczony i to miło, bo to moje regiony, moi przyjaciele prowadzą Flotę Świnoujście. Myślę, że tak, dalej utrzymają taką formę. Oni się nie osłabiają - a mówiło się, że nie chcą awansować, a to bzdury, bo ci chłopcy chcą grać w Ekstraklasie, zarabiać więcej. Prezydent miasta Świnoujście chce być prezydent miasta z ekstraklasową drużyną. Myślę, że to jest główny kandydat do awansu.

Źródło artykułu: