Stal Stalowa Wola przegrała trzy ostatnie mecze. Pogromcami drużyny z Podkarpacia byli beniaminkowie. W sobotnie popołudnie do Stalowej Woli przyjechał Górnik Łęczna - ostatni z beniaminków. Jednak Górnicy uważani są za jednego z kandydatów do awansu do ekstraklasy. W pojedynku ze Stalowcami nie potwierdzili tegoż faktu. Stal do spotkania z Górnikiem przystąpiła bez pauzującego za żółte kartki Longinusa Uwakwe.
Początkowe minuty to ataki z obu stron. W 3. minucie niecelnie na bramkę Tomasza Wietechy strzelał Paweł Bugała. Chwile potem niecelną główką odpowiedział Tadeusz Krawiec. Przez następne kilkanaście minut trwała wymiana ciosów. To jednak gospodarze celnie trafili pierwsi. W 25. minucie na strzał z rzutu wolnego decyduje się Trela. Piłka uderzona obija się jeszcze od murawy i wpada do siatki obok interweniującego Wierzchowskiego. Przy tej interwencji mocno ucierpiał golkiper gości, którego do szpitala musiała odwieźć karetka. Jego miejsce zajmuje Żukowski, dla którego to debiut w pierwszej lidze. Górnicy próbowali atakować, lecz umiejętnie ich ataki rozbijała defensywa Stali. Do końca tej części spotkania nic ciekawego się nie wydarzyło i na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 1:0 dla gospodarzy.
Początek drugiej części gry był iście piorunujący w wykonaniu Stali. W 48. minucie piłkę od Krawca otrzymał Abel Salami, który uderzył z linii pola karnego. Futbolówka znalazła drogę do siatki, dzięki czemu Stal objęła już dwubramkowe prowadzenie. Chwile później powinny paść kolejne gole. Najpierw Tomasz Walat z kilku metrów trafił w bramkarza gości, a chwilę potem Salami przegrał pojedynek sam na sam z Żukowskim. W 60. minucie było już 3:0. Dwójkowa akcja Salami-Trela zakończyła się celnym strzałem tego drugiego. W 66. minucie Salami po raz kolejny umieścił piłkę w bramce Górnika, jednak tym razem sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. Goście próbowali szczęścia z dystansu, ale strzały, jak ten z 69. minuty Rafała Niżnika, były niecelne lub lądowały w rękach bramkarza ze Stalowej Woli. W 70. minucie Stalowcy dobili Górników. Z 20. metrów na strzał zdecydował się Jakub Ławecki, który uderzeniem po ziemi zdobył czwartego gola dla Stalówki. W 79. minucie nie popisał się obrońca drużyny gości Paweł Tomczyk. Za faul na Treli otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i Górnik musiał kończyć mecz w dziesiątkę. Swojego szczęścia próbowali jeszcze goście, ale w tym dniu brakowało im szczęścia. - W końcówce niewiele brakowało, a Górnik zdobyłby bramkę - mówił po meczu szkoleniowiec Stali. Tak też i mogło być, bo w doliczonym czasie gry groźnie sprzed pola karnego uderzał Prejuce Nakoulma, jednak Wietecha przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Stalówka zasłużenie wygrała z Górnikiem. Zadecydowała o tym świetna postawa w drugiej połowie, co potwierdzali piłkarze z Łęcznej: - Zostaliśmy znokautowani w drugiej połowie. Szkoleniowiec gości stwierdził natomiast, że mecz miał dwa oblicza. - Dzisiaj sami zafundowaliśmy sobie koszmar. Można powiedzieć, że przez godzinę gry mój zespół posiadał inicjatywę. Ostatnie 30 minut to nasz blamaż. Nieudolność, niedokładność, błędy w obronie przeszły wtedy wszelkie granice - stwierdził na konferencji prasowej Krzysztof Chrobak. Taki wynik w Stalowej Woli zdarzył się ponad rok temu, podczas barażowego meczu Stali z Kolejarzem Stróże. Kibice Stali na pewno życzyli by sobie więcej takich widowiskowych spotkań.
Stal Stalowa Wola - Górnik Łęczna 4:0 (1:0)
1:0 - Trela 25'
2:0 - Salami 48'
3:0 - Trela 60'
4:0 - Ławecki 70'
Składy:
Stal Stalowa Wola: Wietecha - Lebioda, Ławecki (82' Karcz), Adamczyk (46' Walat), Wieprzęć, Piszczek, Trela, Bartkowiak (77' Jeżewski), Krawiec, Maciorowski, Salami.
Górnik Łęczna: Wierzchowski (30' Żukowski) - Musuła, Nikitović, Karwan, Tomczyk, Kazimierczak (60' Nakoulma), Niżnik, Bugała, Nazaruk, Surdykowski (71' Michalak), Szymanek.
Żółte kartki: Bartkowiak, Salami (Stal) oraz Musuła, Nikitović, Tomczyk (Górnik).
Czerwona kartka: Tomczyk /78'/ za drugą żółtą (Górnik).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).