Dziwne podejście Pawła Wszołka: Najważniejsze, że już się utrzymaliśmy

Paweł Wszołek to jeden z niewielu czołowych zawodników, który nie odszedł z Polonii. Jego drużyna wciąż zaskakuje, ale sam zainteresowany stwierdził, że... najważniejszym celem jest utrzymanie.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
W piątek podopieczni Piotra Stokowca wygrali na wyjeździe z Lechem Poznań (1:0), sprawiając niemałą niespodziankę. - Założenia taktyczne zostały wykonane w stu procentach. Graliśmy blisko siebie w defensywie i wychodziliśmy z groźnymi kontrami. Muszę przyznać, że wszystko wyglądało tak jak chcieliśmy. Jedna z kontr zakończyła się golem i jesteśmy już pewni utrzymania w ekstraklasie - powiedział Paweł Wszołek.

Czy mówienie o uniknięciu spadku w sytuacji, gdy drużyna zajmuje 3. miejsce w tabeli, jest zasadne? - Oczywiście, że tak. To dla nas cel najważniejszy. O co powalczymy teraz? Spróbujemy ugruntować dotychczasową pozycję - przyznał żartobliwie.

Zimą Czarne Koszule zmieniły ustawienie na 5-4-1. - Graliśmy w nim już w pierwszym wiosennym meczu z Lechią Gdańsk. Wtedy nie było ono tak widoczne, bo nie wszystko nam wychodziło. Jednak dobrze się czujemy w tej taktyce. Wyćwiczyliśmy ją na zgrupowaniach w Cetniewie i Turcji. Zmian kadrowych było wprawdzie sporo, ale jak widać potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Jeśli co kolejkę będziemy prezentować tak duże zaangażowanie jak w Poznaniu, to myślę, że zaskoczymy niejednego przeciwnika. Jestem spokojny o ten zespół, nowi zawodnicy wnoszą sporo dobrego. Nie mogę się już doczekać następnego pojedynku - dodał Wszołek.

Czy jadąc do stolicy Wielkopolski, poloniści wietrzyli szansę w tym, że Kolejorz miał za sobą trzy domowe porażki z rzędu? - Znaliśmy te statystyki i doskonale wiedzieliśmy, że rywal ma problemy u siebie. Jednak trzeba pamiętać, że liczby nie grają. Na pewno nie opieraliśmy swojej nadziei tylko na nich. Chcieliśmy po prostu wyjść na boisko i pokazać serce. Uważaliśmy, że jeśli każdy stanie na wysokości zadania, to sobie poradzimy. To było widać na murawie, tworzyliśmy drużynę i spokojnie robiliśmy swoje. Nie chcieliśmy się dostosowywać do taktyki Lecha, raczej dążyliśmy do ułożenia tego meczu według naszego scenariusza. Mamy trzy punkty, więc można powiedzieć, że plan został zrealizowany - oznajmił Wszołek.

Abstrahując od korzystnego dla Polonii wyniku, nie da się jednak powiedzieć, że ekipa Piotra Stokowca kontrolowała spotkanie. Lechici mieli sporo czystych sytuacji i przy lepszej skuteczności mogli zwyciężyć. - Jest w tym trochę prawdy, ale uważam, że okazje poznaniaków nie były stuprocentowe. Strzały często były oddawane pod wpływem impulsu. Zagrożenie pod naszą bramką nie wynikało z jakichś przemyślanych akcji, lecz z przypadkowo odbitych piłek. Zresztą my też mogliśmy poprawić wynik. Było kilka kontrataków, które przy lepszym rozegraniu mogłyby się kończyć uderzeniami. Pamiętam też sytuację Łukasza Piątka, który dostał świetne podanie od Miłosza Przybeckiego. Gdyby lepiej przycelował, to mógłby po raz drugi zmusić Jasmina Buricia do kapitulacji - zakończył Wszołek.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Marcin Kamiński: Nawet moment dekoncentracji kończy się katastrofą

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×