Na pierwszy rzut oka sytuacja wyglądała na bardzo brutalną. Wejście zawodnika pochodzącego z Żor mogło przypominać cios w stylu Bruce'a Lee. Interpretacja sędziego Szymona Lizaka była jednoznaczna - należało się za to wykluczenie.
- Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że zamierzałem przejąć piłkę i nie widziałem przeciwnika. W tym momencie on nabiegł i nadział się trochę na mojego buta, przez co został trafiony w bark. Mam świadomość, że nie wyglądało to za ciekawie i całe szczęście, że nic poważnego mu się nie stało. Metalowe korki "porysowały" mu nieco ten bark. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, na szczęście wyjaśniliśmy już sobie tę sprawę. Znamy się z Witkiem Cichym, więc wiadomo, że z premedytacją nie chciałbym mu zrobić krzywdy - tłumaczył Mateusz Bukowiec.
26-letni pomocnik osłabił swoją drużynę w momencie, gdy na boisku toczyła się dość wyrównana walka, nawet z lekkim wskazaniem na tyski GKS. Czerwona kartka wszystko zmieniła. Kolejarz wbił dwie bramki grając w jedenastu przeciwko dziesięciu i wygrał, choć w ostatnich sekundach spotkania stracił bramkę. - Wypada przeprosić kolegów za osłabienie zespołu, bo nasza gra układała się dobrze. Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, ale niestety ze Stróż punktów nie przywozimy. Wierzę, że w kolejnych meczach to nadrobimy - dodał zawodnik GKS-u Tychy.