Łukasz Gikiewicz otworzył wynik spotkania z Flotą Świnoujście w 6. minucie, pewnie wykorzystując sytuację sam na sam. Bramka znacznie uprościła sytuację wrocławian w dwumeczu.
- Dostałem kapitalne podanie od Sebastiana Mili. Moim zdaniem on odegrał w tej akcji ważniejszą rolę ode mnie. Po bramce cieszyliśmy się jak drużyna i chyba nie zostanie tym razem napisane, że nikt do mnie nie podbiegł po golu - Gikiewicz wrócił myślami do starcia z Podbeskidziem, gdy zaraz po zdobyciu gola doczekał się gratulacji jedynie od Erica Mouloungui.
- Była 90. minuta i nawet ja mogłem się wówczas nie cieszyć. Trzeba było zabrać piłkę na środek, wznowić grę i poszukać jeszcze jednego trafienia. Gazety podejmują taki temat i rozdmuchują sensację, choć są o wiele ciekawsze sprawy. Śląsk awansował do półfinału! Piszmy o tym, a nie o tym, czy koledzy mi dziękują po golu - apelował napastnik.
Zanim gracze Śląska rozstrzygnęli losy dwumeczu z Flotą - znaleźli się w opałach. W 2. minucie Arkadiuszowi Aleksandrowi zabrakło centymetrów, by z pięciu metrów wbić futbolówkę do siatki Mariana Kelemena.
- Spodziewaliśmy się, że gospodarze postawią na kontrataki i stałe fragmenty. Właśnie ten drugi element, a konkretnie wrzut z autu pozwolił im stworzyć szansę podbramkową. Nie przykryliśmy Aleksandra i sytuacje musiał ratować Marian. Kilka minut później zdobyliśmy jednak bramkę i tak naprawdę mecz nie miał już później historii - komentował napastnik.
- Wynik 2:0 - choć niski, to nie pozostawia złudzeń, która drużyna była lepsza. Nie analizowaliśmy ostatnich poczynań Floty. Po prostu wiedzieliśmy, że jeżeli zagramy swoje, to nie mają z nami szans. Mieliśmy wysoko podejść pressingiem, szybko uzyskać prowadzenie. Plan udało się zrealizować, przeszliśmy do półfinału. Jesteśmy na dobrej drodze, by zrealizować jeden z priorytetowych celów na ten sezon: zdobyć Puchar Polski.