Dość nerwowy przebieg miała pierwsza połowa meczu Legii Warszawa z Zagłębiem Lubin dla wojskowych, którzy co rusz szukali okazji do strzelenia bramki, lecz pokonać bramkarza Miedziowych nie udawało się. Dopiero tuż przed zejściem do szatni prowadzenie stołecznym piłkarzom dał Miroslav Radović. - Myślę, że druga połowa była lepsza w naszym wykonaniu. Mogliśmy ten mecz wygrać wyżej. Skończyło się na 2:0, ale to także cieszy - ocenił Dominik Furman.
Pomocnik Legii "skorzystał" na zdrowotnej niedyspozycji kolegi z drużyny, Daniela Łukasika. - Jeżeli Daniel nie byłby przeziębiony, to byłaby zagadka dla trenera. Wybrał mnie, wygraliśmy mecz i myślę, że nikt do nikogo nie będzie miał pretensji - powiedział 21-latek.
Początkowo to podopieczni Pavla Hapala napierali na legionistów. - Wychodzili z dobrymi kontratakami, ale to my cały czas prowadziliśmy grę - analizował Furman. - Naraziliśmy się dwa razy na kontry, mogły się one skończyć bramkami, ale na szczęście tak się nie stało. Dobrze, że "Rado" strzelił przed przerwą, bo to też podziałało na nas pozytywnie - dodał.
W poprzednich spotkaniach zdarzało się tak, że przy prowadzeniu Legii tempo gry w końcówce wyraźnie spadało. W starciu z Zagłębiem ostatnie minuty były wyjątkowo zacięte w wykonaniu wojskowych. - Chęci są zawsze, ale nie zawsze to wychodzi. Druga połowa odzwierciedliła to, co trenujemy, a więc dążenie do kolejnych bramek. Trener nam cały czas powtarza, że jeżeli są sytuacje na trzy-cztery, to trzeba to wykorzystać, a korzyści będzie odnosiła cała drużyna - przyznał Dominik Furman.
Legia niezmiennie od zakończenia rundy jesiennej przewodzi stawce zespołów w T-Mobile Ekstraklasie. Za plecami lidera czai się Lech Poznań, który w piątek pokonał Lechię 4:2. Czy to między tymi dwiema ekipami rozstrzygnie się kwestia mistrzostwa Polski? - Myślę, że jeszcze Śląsk się dołączy, chociaż oni mają już dość dużą stratę punktową, ale jeszcze w tym gronie bym ich widział - odpowiedział "Furmi".