Nokautujący cios w końcówce - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - Miedź Legnica

Sandecja Nowy Sącz nie przegrała już pięciu kolejnych spotkań. Po trzech remisach przyszła kolej na wygraną z Miedzią Legnica. Jedyną bramkę strzelił w końcówce Patryk Tuszyński.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

W pierwszej połowie toczyła się na boisku wyrównana walka. Obie drużyny grały widowiskowo i często z pierwszej piłki. Lepsze okazja stwarzała jednak Miedź. Już w pierwszych dziesięciu minutach szanse mieli Alexandre i Piotr Madejski, lecz ich strzały leciały ponad poprzeczką. Nieco wcześniej ni to strzał, ni to dośrodkowanie posłał z lewej strony Adam Mójta. Aleksander Ptak nie miał jednak problemów z wyłapaniem tej piłki.

W miarę upływu czasu goście zaczęli przeważać. Wysoki pressing powodował, że Sandecji ciężko było przedostać się pod pole karne rywali. Pierwszy raz udało się konkretnie zagrozić bramce rywali w 18. minucie. Strzał Pawła Nowaka zmusił bramkarza rywali do dużego wysiłku. Chwilę później po rzucie rożnym głową uderzał Arkadiusz Czarnecki, lecz to nie sprawiło kłopotu Ptakowi.

Podopieczni Mirosława Hajdy mieli dużo szczęścia, bo popełniali katastrofalne błędy. W 26. minucie Peter Petran stracił piłkę przy wyprowadzaniu akcji, w efekcie czego Zbigniew Zakrzewski znalazł się "sam na sam" z Marcinem Cabajem, który bohatersko wybronił jego strzał. 4 minuty później w okolicach własnej szesnastki pogubił się Mójta i ponownie szansę miał Zakrzewski. Bramkarz "Biało-czarnych tym razem również wyszedł obronną ręką. Cabaj musiał raz jeszcze naprawiać błędy swoich kolegów. W 33. minucie wybronił na przedpolu uderzenie Alexandre, a chwilę wcześniej znów stracił futbolówkę niepewnie grający Słowak Petran. Sandecja też miała swoje szanse, lecz nie wykorzystał ich ani Piotr Giel, ani Patryk Tuszyński, ani doświadczony Paweł Nowak, więc do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis.

Gospodarze rozpoczęli II połowę z większym animuszem, lecz brakowało jej ostatniego podania, lub zimnej krwi. Najlepszym tego przykładem była akcja z 54. minuty, kiedy Piotr Giel będąc w polu karnym zamiast uderzyć, pogubił się w dryblingu i stracił piłkę. Chwilę później zrobiło się gorąco pod bramką Miedzi, bo strzał z narożnika pola karnego Piotra Kosiorowski, minimalnie minął lewy słupek. Niewiele też zabrakło strzelającemu z dystansu Pawłowi Nowakowi w 73. minucie spotkania. W odpowiedzi wprowadzony na murawę w II części Damian Lenkiewicz ponownie zmusił Marcina Cabaja do interwencji.

Sandecja zasłużyła w drugiej odsłonie na bramkę. W 77. minucie jeszcze ta sztuka nie powiodła się Maciejowi Bębenkowi, którego strzał zablokowali obrońcy. Losy spotkania rozstrzygnęły się na pięć minut przed końcowym gwizdkiem. Mateusz Bany zagrał do lewego obrońcy, który był jednak pod presją Macieja Bębenka. Prawoskrzydłowy Sandecji posłał soczystą piłkę w pole karne, przejął ją zamykający akcję z lewej strony Piotr Kosiorowski i wyłożył na piąty metr. Tam dopadł do piłki Patryk Tuszyński i trafił do siatki. Po stracie gola Miedź rzuciła się do odrabiania strat. Szansę w ostatnich sekundach miał jeszcze rezerwowy Jakub Grzegorzewski, lecz jego strzał z pola karnego poleciał obok słupka.

Po meczu powiedzieli:

Mirosław Hajdo (trener Sandecji): Może nie zagraliśmy wielkiego meczu, ale bardzo chcieliśmy wygrać i dopięliśmy swego. Nie wiem dlaczego graliśmy tak nerwowo w obronie w pierwszej fazie. Popełnialiśmy szkolne błędy, praktycznie dając piłkę rywalom do rozegrania akcji 2 na 1 i wykończenia do pustej bramki. Na początku mieliśmy też minimum dwie sytuacje, ale brakowało wykończenia. Cieszymy się z trzech punktów. Mamy jasno postawiony cel - utrzymanie w lidze i realizujemy go na razie nieźle. Gratuluję moim zawodnikom, którzy walczyli jeden za drugiego i być może w przyszłości powstanie tu ciekawy, młody zespół. Przed nami jeszcze sporo pracy. Trzeba poprawić rozegranie piłki i nie grać tak nerwowo przy wyprowadzaniu akcji. Ważne, że możemy nad tym pracować zdobywając przy okazji punkty.

Bogusław Baniak (trener Miedzi): Wiedzieliśmy, że Sandecja to już inna drużyna, niż na jesień, ale przyjechaliśmy tu z nastawieniem na zwycięstwo. Nie można jednak wygrać, jeśli nie wykorzystuje się tak dobrych sytuacji, przy kontrolowaniu przebiegu meczu jeśli chodzi o rozgrywanie piłki - jestem tym załamany. Bramkę straciliśmy po ogromnym błędzie młodego Banego, który niepotrzebnie zagrał do bocznego obrońcy, będącego pod presją, który już wcześniej popełnił dwa błędy, które śmierdziały bramką. Nie winię jednak jednostek, bo przegrywa cała drużyna. Gratuluję Sandecji determinacji i woli walki - taki jest sposób na utrzymanie zespołu w I lidze. Boli nas to, że straciliśmy być może na dłużej Zakrzewskiego.

Sandecja Nowy Sącz - Miedź Legnica 1:0 (0:0)
1:0 - 85' Patryk Tuszyński

Sandecja:
Cabaj - Makuch, Petran, Czarnecki, Mójta (82' Marcin Kowalski) - Certik (65' Bębenek), Mroziński, Nowak, Kosiorowski - Giel (76' Górski), Tuszyński

Miedź:  Ptak - Wołczek, Bany, Woźniczka, Bartczak - Alexandre (72' Lenkiewicz), Kasperkiewicz, Łuszkiewicz (82' Marciniak), Nowacki, Madejski - Zakrzewski (64' Grzegorzewski)

Żółte kartki: 84' Marcin Kowalski (Sandecja) i 54' Grzegorz Bartczak (Miedź)

Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec)
Widzów: 1500

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×