Jeszcze w 82. minucie nic nie wskazywało na to, że Borussia Dortmund do ostatniego gwizdka będzie musiała heroicznie bronić zaliczki z pierwszego spotkania. Niemiecki zespół bez większego trudu rozbijał ataki Realu Madryt i wyprowadzał szybkie kontry. Kiedy jednak do siatki trafił Karim Benzema, Królewscy zwietrzyli swoją szansę, zaatakowali z furią i po chwili drugiego gola zdobył Sergio Ramos.
- Kiedy straciliśmy bramkę na 0:2, uciekłem do łazienki i zamknąłem się w niej. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale nie byłem w stanie dłużej patrzeć na ten mecz. Moje serce chyba by tego nie wytrzymało - przyznał Hans-Joachim Watzke, który na trybunach Santiago Bernabeu siedział obok króla Hiszpanii, Juana Carlosa.
Ogromne emocje towarzyszyły także zawodnikom, którzy rozpaczliwie bronili się przed stratą trzeciego gola. - W drugiej połowie mieliśmy mecz pod kontrolą, ale wraz z trafieniem Benzemy wszystko się zmieniło niemal tak jak w naszym meczu z Malagą. W Królewskich wstąpiły nowe siły, a do tego kibice bardzo głośno ich dopingowali - stwierdził Mats Hummels. - Real wywierał na nas ogromną presję na samym początku i samym końcu rywalizacji. Nasi rywale postawili wszystko na jedną kartę, ale zdołaliśmy to przetrwać. Wielkie brawa dla całej naszej drużyny, ponieważ walczyliśmy do utraty tchu i zasłużyliśmy na awans - ocenił Roman Weidenfeller. - Ostatnie minuty były bardzo niebezpieczne. Wcześniej mieliśmy mnóstwo okazji i gdybyśmy zdobyli gola, końcówka byłaby spokojniejsza - dodał Robert Lewandowski.
Z postawy drużyny nie do końca zadowolony był Juergen Klopp. - Muszę przyznać, że w Madrycie pokazaliśmy trochę zbyt mało. Dopiero w drugiej połowie nasze ataki wyglądały lepiej i szkoda, że nie wykorzystaliśmy żadnej sytuacji, ponieważ to ostatecznie rozstrzygnęłoby rywalizację. Real rozegrał świetne spotkanie, ale zasady są takie, że liczą się wyniki obu pojedynków. W dwumeczu wygraliśmy 4:3, więc awans jest zasłużony - powiedział trener BVB.
Borussia zagra o Puchar Europy po raz pierwszy od 1997 roku. Wówczas w półfinale niemiecki zespół dwukrotnie 1:0 pokonał Manchester United. - Rozmawiałem z dyrektorem sportowym Michael Zorcem i przyznał, że tamta drużyna, w której występował, również miała trochę szczęścia, zanim dostała się do finału. Ten element zawsze jest potrzebny, gdy gra się o najwyższe cele - zakończył Klopp.