Pierwsze oznaki dobrej dyspozycji Sebastiana Szałachowskiego przyszły w wyjazdowym spotkaniu pierwszej rundy eliminacji Pucharu UEFA z FK Homel, kiedy 24-letni piłkarz, wchodząc po przerwie dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.
W ostatnim meczu Legii z Arką Gdynia Szałachowski był jednym z najlepszych na boisku. Wypracował drugą bramkę, a także radził sobie nadspodziewanie dobrze z bardziej doświadczonymi Bartoszem Karwanem i Tomaszem Sokołowskim. - Sebastian przestał kalkulować, jak zachowywać się na boisku. Widać, że kiedy jest w pełni sił, ma ogromny komfort psychiczny - mówi Przeglądowi Sportowemu Jacek Magiera, drugi trener Legii.
Sam piłkarz przyznaje, że nie obawia się rywalizacji z Edsonem i Maciejem Rybusem, a warszawski klub ma jeden z mocniejszych składów w lidze i na pewno będzie walczył o najwyższe cele. - Konkurencja na mojej pozycji jest taka sama, jak na każdej innej. To tylko pokazuje, że mamy odpowiednich ludzi, by walczyć o mistrzostwo Polski - mówi Szałachowski.
W stołecznej drużynie wszyscy mają nadzieję, że nieszczęsne kontuzje piłkarza to już przeszłość. Tym bardziej, że w ekipie Legii tak szybkich i zwrotnych piłkarzy jest jak na lekarstwo. - Leczenie "Szałacha" trwało tak długo, że po głowie przewijały się nam różne myśli. Po treningu musiał mieć 2-3 dni wolnego albo jeździć na konsultacje medyczne. Odkąd wrócił do piłki, pokazuje to, z czego zawsze słynął - imponującą szybkość - chwali piłkarza Magiera.