- Ten mecz nie wywołuje we mnie żadnych dodatkowych emocji, bo w każdym meczu chodzi o to, żeby zdobywać punkty, a czy my je zdobywamy z drużyną z czołówki, czy z kimś niżej w tabeli, to nie ma znaczenia. Jest to jednak jeden z tych meczów, które gramy z sąsiadami w tabeli i z tego względu jest to istotne spotkanie. To spotkanie nie przesądzi jednak jeszcze sprawy awansu, chociaż albo Zawisza nas przeskoczy, albo to my mu odskoczymy - dodaje opiekun Pasów, które w tej chwili mają dwa punkty przewagi nad środowym rywalem.
Krakowianie mogą mieć też nad drużyną Ryszarda Tarasiewicza przewagę innego rodzaju - przewagę psychologiczną. W tym sezonie wygrali z Zawiszą już dwukrotnie: w Pucharze Polski na jego terenie 2:0 i lidze u siebie 3:1. Trener Stawowy uważa jednak inaczej: - To nie będzie miało znaczenia, bo każdy mecz jest inne, a tamte dwa spotkania to już historia. Pewne jest to, że oba zespoły mają do siebie respekt i wiedzą, na co stać rywala. Wiele będzie zależeć od dyspozycji dnia. Stawka meczu nie powinna nikogo paraliżować. Jeśli chodzi o przewagę psychologiczną, to przed spotkaniem nikt jej nie, ale początek meczu pokaże, kto w jakiej jest dyspozycji i kto będzie budował sobie przewagę psychologiczną przez grę.
W dwóch poprzednich meczach bydgoszczan prowadził jednak nie Tarasiewicz, a Jurij Szatałow, który stracił pracę po porażce z Dolcanem Ząbki. Po tej zmianie Zawisza, który przegrał trzy kolejne mecze z rzędu, zanotował dwa wyjazdowe zwycięstwa z Okocimskim Brzesko (4:1) i Wartą Poznań (1:0).
- Zawisza od początku sezonu to według mnie obok Cracovii główny kandydat do awansu i najgroźniejsza drużyna. Wystarczy spojrzeć na kadrę, jaką dysponuje. Nie chciałbym wchodzić w sprawy zmiany trenerów, ale to na pewno wywołało jakiś impuls w Zawiszy. Zwycięstwa z Okocimskim i Wartą pokazuje, że to pozytywny impuls. Z nami Zawiszy jednak na pewno będzie trudniej niż z Okocimskim i Wartą - mówi Stawowy.
Opiekun Cracovii w Bydgoszczy nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych Bartłomieja Dudzica, Roka Strausa, Władisława Romanowa i Mate Lacić oraz pauzującego za czerwoną kartkę Bojana Puzigacy.
- Szkoda, że za czerwoną kartkę nie może zagrać Bojan, bo z Kolejarzem zaliczył bardzo dobry występ - żałuje trener Pasów.