- Druga połowa spotkania w Niecieczy niestety nie napawa optymizmem i wyglądała dla nas załamująco. Nie każdy potrafi sobie radzić z tak trudną sytuacją. Staram się jednak patrzeć na całą sprawę szerzej. Trzeba pamiętać, że nikt nie wie co będzie z Wartą po sezonie. Żaden zawodnik nie ma gwarancji, iż latem będzie mieć pracę. W tym momencie pojawiają się pytania: co się stanie, jeśli nagle złamię nogę albo zerwę więzadła krzyżowe? - zaznaczył kapitan zielonych.
To jednak nie koniec. - Gdy pensja nie wpływa na konto przez kilka miesięcy, to każdy - nie tylko piłkarz - ma problemy z idealnym wykonywaniem swojej pracy. Obserwuję kolegów, słyszę o czym rozmawiają i wiem, co siedzi im w głowach. Pensje są naprawdę niskie, miesięczne utrzymanie 24 zawodników kosztuje 30 tys. zł. Łatwo więc sobie podzielić ile pieniędzy przypada na jedną osobę. Problemy z regularnym wypłacaniem wynagrodzeń są w wielu klubach. Ale jeśli ktoś zarabia np. 15 tys. na miesiąc, to dwa czy trzy miesiące zaległości nie stanowią dla niego problemu. U nas jest zupełnie inaczej. Nie chcę nikogo bronić ani usprawiedliwiać, jednak warto mieć pełny obraz sytuacji.
Poznański I-ligowiec posiada w składzie wielu zawodników wypożyczonych z innych klubów. Mimo fatalnej sytuacji finansowej, ich słaba postawa jest o tyle dziwna, że sami też muszą walczyć o swoją przyszłość, tymczasem robią niewiele, by latem załapać się do macierzystych drużyn. - Gdy ci piłkarze trafiali do nas zimą, liczyliśmy właśnie na to, że będą chcieli się wypromować. Niestety nie do końca się to sprawdza. Na pewno nikomu nie można odmówić zaangażowania, co widać zresztą na treningach. Naszym problemem jest to, że powielamy błędy, często wręcz śmieszne. To nie jest normalne, bo ja wciąż uważam, że stać nas na dużo lepsze wyniki niż te, które osiągaliśmy dotychczas - dodał "Madzi".
- Nie potrafimy zagrać dobrze przez cały mecz. Każdy zapewne pamięta, jak solidnie spisaliśmy się w pierwszej połowie starcia z Cracovią czy po przerwie z Bogdanką. Sęk w tym, że w każdej potyczce gramy "piach" przez 45 minut. Albo to jest w pierwszej części i potem musimy gonić wynik, albo z kolei dobrze zaczynamy - jak w Niecieczy - aż nagle wszystko się sypie. Gorąco wierzę, że wreszcie się z tym uporamy i nadejdzie upragnione przełamanie - stwierdził.
Jak bumerang powraca temat braku wsparcia dla Warty ze strony miasta. - Zastanawiam się, czy przedstawiciele magistratu wreszcie wyciągną do nas rękę, bo naprawdę nie znam drugiego I-ligowego klubu, który byłby tak pozbawiony pomocy jak my. Inne kluby mają ten plus, że obojętnie w jakiej klasie rozgrywkowej występują, mogą liczyć, że uda się dopiąć budżet, a sponsorzy nie są jedynymi podmiotami finansującymi - zakończył Tomasz Magdziarz.