Michał Probierz: Po porażce z ŁKS-em jestem bardzo zły i zespół o tym wie

Jagiellonia Białystok po pięciu kolejkach Ekstraklasy ma w dorobku cztery punkty. Jaga wygrała z Piastem Gliwice, zremisowała z Arką Gdynia oraz przegrała z Lechem Poznań, Legią Warszawa, a ostatnio z Łódzkim Klubem Sportowym. - Mogło być lepiej - przyznaje Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok.

Zdaniem Probierza na niezadowalające wyniki zespołu wpłynęły poniekąd kontuzje. - Brakuje nam kilku punktów i to nie ulega wątpliwości, że nie udało nam się zrobić paru rzeczy, ale z drugiej strony nie spodziewaliśmy się, że w kliku meczach nie będziemy mogli skorzystać z niektórych zawodników. Na pewno to, że w dwóch spotkaniach nie grał Szczot, w trzech Skerla, a ostatnio wypadł Tumicz osłabiło naszą siłę. Wiadomo, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale jednych jest zastąpić łatwiej, a drugich trudniej.

Jest także druga strona medalu. Jagiellonia przegrywała niektóre spotkania na własne życzenie. - Jeżeli chodzi o naszą grę to były momenty niezłe. Szkoda porażki 0:3 z Lechem, ponieważ mimo, że zeszliśmy z boiska pokonani to graliśmy dobrze, stworzyliśmy wiele sytuacji, aby odwrócić losy meczu, ale błędy zadecydowały, że przegraliśmy. Na Legii byliśmy zbyt wystraszeni, a na ŁKS-ie nie spodziewałem się tej porażki i ona boli najbardziej. Po tym wyniku jestem bardzo zły i zespół o tym wie.

Jagiellonia przed sezonem przeszła rewolucję kadrową i potrzebuje czasu, żeby osiągać bardzo dobre wyniki, a przy tym grać ładnie dla oka. - Problem tkwi w zgraniu. Pamiętajmy skąd pościągaliśmy zawodników i to, że wzięliśmy ich piętnastu... Kibice mogą się niecierpliwić, bo to jest normalne, ale muszą także pamiętać, że nie ściągnęliśmy zawodników z Wisły Kraków, Legii Warszawa, Polonii Warszawa czy innych zespołów, które są wysoko w tabeli. Przybyli natomiast do nas piłkarze, których drużyny broniły się przed spadkiem. Przyszli do nas gracze, na których nas stać i po to, żeby zbudować dobry zespół. Nieuniknione jest to, że każdy może się niecierpliwić. Też bym chciał, abyśmy wszystko wygrywali, ale gdybyśmy zdobyli komplet punktów to byłbym David Copperfield, a nie Probierz - uważa trener żółto-czerwonych.

Jaga w Łodzi straciła bramkę po stracie w środku pola piłki przez Evertona Antonio Pereirę, ale zdaniem Probierza można było tego uniknąć. - Everton nie zrobił takiego błędu, że musiała paść bramka. Źle była ustawiona cała linia obrony i to jest najważniejsze. Wiele piłek w czasie meczu traci każdy zawodnik... To, że Everton zagrał słabszy mecz to jest jedno, ale nie można na niego zrzucać całej winy, że zespół stracił bramkę - broni Brazylijczyka Probierz. - Zdaję jednak sobie sprawę z tego, ze przegraliśmy to spotkanie i tu nie ma wytłumaczenia. Jeżeli chcemy o coś grać to nie mamy prawa przegrać meczu na ŁKS-ie - dodaje.

Żółto-czerwoni do tej pory grali z mocnymi zespołami m.in. Arką, Lechem czy Legią. - Takie mecze jak my to miały trzy zespoły. Z drużynami, z którymi graliśmy dotychczas to grał Górnik, Bełchatów i graliśmy my. Wszystkie te zespoły mają po cztery punkty. Sumiennie dalej wykonujemy swoją pracę, zawodnicy wiedzą co mają robić i ja zachowuję spokój, bo nie jestem oszołomem, który w godzinę, dwie, czy w sto treningów w czasie trzech miesięcy, w których tu jestem, nie wiadomo co zmieni. Tych zawodników trzeba pewnych rzeczy uczyć i to jest nieuniknione - twierdzi opiekun Jagi.

W ostatnim spotkaniu z ŁKS-em nie wystąpili kontuzjowani Robert Szczot oraz Łukasz Tumicz. - Obecnie obaj zawodnicy wznowili treningi, jednak nie trenują na sto procent. Decyzja o ich występu w niedzielnym meczu z Wisłą Kraków zostanie podjęta w sobotę, a do tego jest jeszcze daleka droga - kończy Probierz.

Źródło artykułu: