- Legia stworzyła więcej sytuacji, zwłaszcza ze stałych fragmentów. To, co można uznać za ich plus to również fakt, że więcej przebywali z piłką na naszej połowie. Ogólnie mecz był wyrównany ze wskazaniem na Legię. Każdy bardziej bał się stracić bramkę niż zdobyć. Legia dobrze zaczęła pojedynek, my w niego źle weszliśmy, co sobie zresztą w szatni powiedzieliśmy - podsumował sobotni hit T-Mobile Ekstraklasy Mateusz Możdżeń.
Porażka 0:1 w Warszawie znacznie oddaliła szanse Lecha na mistrzostwo kraju. - Nasze mistrzostwo teraz graniczy z cudem - nie krył Możdżeń. W szatni Kolejorza nie panował jednak smutek po spotkaniu. - My byliśmy wkurw... a nie smutni - przyznał Lechita.
Skrzydłowy ekipy ze stolicy Wielkopolski na Pepsi Arenie ujrzał czerwoną kartkę za faul na Jakubie Koseckim. Jak zdarzenie wyglądało z jego perspektywy? - Mogłem nie ruszać Koseckiego i wypuścić go na sytuację sam na sam z "Kotorem", albo go skasować, liczyć się z czerwoną kartką - jest karny i broni lub nie - powiedział.
Pomocnik Lecha podkreślił, że w przypadku jego drużyny apetyt rósł w miarę jedzenia. - Jeżeli wygrywa się ostatnie mecze i ma się szansę na mistrzostwo, to walczy się do końca - zapewnił.