Bartłomiej Kasprzak: Powinienem strzelać, a nie podawać

Remisem 1:1 zakończyło się piątkowe starcie Widzewa Łódź z Legią Warszawa. Gospodarze prowadzili od 19. minuty za sprawą Łukasza Brozia, lecz w drugiej połowie dali sobie wbić kontaktowego gola.

Bartosz Tarnowski
Bartosz Tarnowski

- Szkoda tego spotkania, bo mogliśmy zdobyć w nim komplet punktów. Niestety daliśmy wbić sobie bramkę. Myśleliśmy, że udało nam się zażegnać niebezpieczeństwo po stałym fragmencie gry, lecz piłka została jeszcze strącona głową w pole karne i któryś z legionistów zdołał skierować ją do bramki. No cóż, mogliśmy wygrać, a zremisowaliśmy. Nie jest źle, walczymy dalej - mówił po piątkowym spotkaniu Bartłomiej Kasprzak, pomocnik Widzewa Łódź.

20-letni widzewiak rozegrał w piątek dobre spotkanie i mógł przesądzić o losach meczu. Jednak po dobrym rajdzie, kiedy powinien oddać strzał na bramkę stołecznego zespołu, zdecydował się on na podanie do jednego z kolegów, które w ostateczności zostało przecięte przez defensywę Legii. - Po prostu zawahałem się w tej sytuacji. Czasami tak jest, że widzisz kolegę, który wychodzi na czystą pozycję i mimo wszystko decydujesz się podać. Ja zobaczyłem na takiej pozycji Marcina Kaczmarka, lecz moje podanie przeciął jeden z warszawskich defensorów. Jak tak teraz myślę, mogłem spokojnie uderzać. Kto wie, może piłka wpadłaby do bramki - stwierdził młodzieżowy reprezentant Polski.
Bartłomiej Kasprzak dobrze spisał się w konfrontacji z Legią Warszawa (fot. RTS Widzew Łódź - widzew.pl) Bartłomiej Kasprzak dobrze spisał się w konfrontacji z Legią Warszawa (fot. RTS Widzew Łódź - widzew.pl)
Były gracz m.in. Garbarni Kraków zapisał się ostatecznie w protokole meczowym, lecz nie jako zdobywca bramki, a gracz ukarany żółtą kartką. Młody pomocnik znany jest z tego, że nie boi się niebezpiecznych wślizgów i podczas meczów nie raz ostro traktuje przeciwników. - Prawdę mówiąc, to nie wiem, za co otrzymałem upomnienie. Nie zasłużyłem na żółtą kartkę, bo przecież trafiłem w piłkę - przekonywał widzewiak. - No ale w tej lidze trzeba walczyć, nie można odstawiać nogi. Zresztą wydaje mi się, że grałem w miarę ostrożnie, jak na takie spotkanie i zaangażowanie - dodał po chwili.

O ile w pierwszej połowie to gospodarze byli stroną przeważająca i kontrolowali grę, to już w drugiej odsłonie spotkania obie drużyny ruszyły do ataku, przez co konfrontacja stała się niezwykle ciekawe. - Po prostu gra się otworzyła i każda z drużyn miała swoje sytuacje. Zarówno my, jak i Legia, chcieliśmy zdobyć pełną pulę, dlatego walczyliśmy do końca. Był to fajny mecz dla oka i był taki, jak wszyscy zapowiadali - mówił Kasprzak.

Dla wychowanka Lubania Tylmanowa występ w starciu z liderem T-Mobile Ekstraklasy był szóstym spotkaniem na tym poziomie rozgrywkowym, a pierwszym, podczas którego spędził na boisku pełne 90 minut gry. - Miałem chwilę zmęczenia, wyczerpania, tak jak każdy. Jednak to było tylko chwilowe i zaraz znów miałem siły, aby walczyć z całych sił i pomóc w odniesieniu jak najlepszego wyniku - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×