Przy stanie 1:1 Marcin Makuch odegrał klatką do bramkarza Marcina Cabaja, lecz ten nie przyjął piłki, która przeleciała mu pod butem. Jak się później okazało, ten gol zadecydował o zwycięstwie Cracovii. - Ciężko oceniać tak na gorąco, jak wpadła ta bramka, najlepiej byłoby zapytać Marcina. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, bo chcieliśmy pokazać, że potrafimy się przeciwstawić rywalowi, ale wynik niestety tego nie pokazał - powiedział obrońca Marcin Makuch.
Stracona w taki sposób druga bramka pocięła skrzydła piłkarzom z Nowego Sącza, którym nie można odmówić ambicji i woli walki. - Na pewno ciężko się podnieść po takim kuriozalnym golu, ale udało się to nam w końcówce, kiedy ponownie dążyliśmy do wyrównania. Nie mogliśmy z tym rywalem grać otwartego futbolu w stylu "hulaj dusza". Żałujemy, bo mecz ułożył się po naszej myśli i prowadziliśmy 1:0. Szkoda, że nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Można powiedzieć, że zabrakło nam szczęścia, ale kiedy się przegrywa, trzeba powiedzieć, że umiejętności - dodał Makuch.
Podopieczni Mirosława Hajdy przegrali z krakowskim rywalem, ale dzięki porażce Warty Poznań z GKS-em Tychy, są już pewni ligowego bytu. - My skupialiśmy się na swoim meczu. Oprócz tego, że mógł nam zapewnić utrzymanie, to był bardzo prestiżowy. Wiadomo - Sandecja i Cracovia to przyjaciele. Nie dało się pogodzić naszej wygranej i pomocy tej drużynie, więc chcieliśmy pokazać, że nikt nie kalkuluje. Niestety, zabrakło szczęścia i umiejętności - stwierdził doświadczony gracz Sandecji.
Mecz 32. kolejki pokazał, że sądeczanie mają duże problemy z wygrywaniem na własnym stadionie. Na wiosnę zwyciężyli tylko dwa razy, trzy razy przegrali i raz padł remis. - Często jest tak, że u siebie gra się ciężej, bo kibice wymagają gry ofensywnej, a wiadomo, że runda rewanżowa rządzi się innymi prawami i bardziej liczą się wyniki nawet kosztem widowiskowej gry. Trzeba przyznać, że w meczu ze Stomilem spisaliśmy się słabiej, ale choćby w przegranym 1:2 meczu z Arką o losach przesądziła moja czerwona kartka w bodaj szesnastej minucie. Wygraliśmy w Nowym Sączu tylko dwa mecze, lecz w całej rundzie pokazaliśmy, że nie jesteśmy jakimś przypadkowym zespołem - zakończył Marcin Makuch.