Barry Douglas, który przed kilkoma dniami podpisał kontrakt z Lechem Poznań, będzie pierwszym Szkotem w polskiej ekstraklasie. Kolejorz chciał pozyskać drugiego gracza ze Scottish Premier League, jednak Motherwell odrzuciło ofertę za napastnika Henrika Ojamaą.
- Zewsząd słychać, że Szkocja stała się martwym rynkiem, ale nie jest to prawdą, gdy patrzy się na aktywność klubów ze wschodu Europy. Tamtejsi działacze obserwują mecze naszej ligi, wiedząc, że są w stanie zaproponować wyróżniającym się piłkarzom przyzwoite pieniądze i namówić ich na transfer - tłumaczy na łamach Daily Record agent szkockich zawodników, Tom Callaghan. - Polski kluby, takie jak na przykład Jagiellonia Białystok, mówiły mi, że widzą Szkocję jako miejsce, w którym mogą stosunkowo tanio pozyskać niezłych piłkarzy, a ta inwestycja im się zwróci. Zjawisko to możemy uważać za bardzo pozytywne - dodaje.
Do transferu do Polski piłkarzy ze Scottish Premier League zachęcać mogą przede wszystkim zarobki. - Jeśli weźmiemy pod uwagę Barry'ego Douglasa, to mogę sobie wyobrazić, ile zarabiał w Dundee United, a ile zaoferowano mu w Polsce. W Lechu z pewnością będzie kasował znacznie więcej niż na Tannadice. Aspekt finansowy jest dla piłkarzy najważniejszy, ale nie bez znaczenia pozostaje też możliwość gry w europejskich pucharach - przekonuje Callaghan.
Czy w ślad za Douglasem podążą kolejni szkoccy piłkarze? Co ciekawe, aż 97 zawodnikom z tamtejszej ligi po sezonie wygasają kontrakty! - Wiele będzie zależeć od tego, jak w nowym klubie poradzi sobie Douglas. Jeśli spisze się dobrze, zwróci uwagę selekcjonera Gordona Strachana i zostanie powołanie do reprezentacji, może to być punkt zwrotny w jego karierze, a Polska wówczas stanie się bardzo atrakcyjna dla Szkotów. Ryzyko, które podjął jest jednak spore, ponieważ w Dundee Barry występował regularnie, a w Lechu wcale nie musi tak być - puentuje agent.