Dobiegająca końca przygoda "Kosy" z Reymonta 22 jest już jego trzecią w karierze. Wcześniej był zawodnikiem Wisły w latach 1999-2003 oraz jesienią sezonu 2007/2008. W styczniu wrócił na Reymonta 22 po tym, jak rozstał się z GKS-em Bełchatów. Z Białą Gwiazdą związał się umową do końca czerwca i już wiadomo, że nie zostanie ona przedłużona. W sumie - bez niedzielnego meczu z Zagłębiem Lubin, który ma być jego pożegnalnym - zagrał dla Wisły 185 razy.
- W imieniu klubu dziękuję Kamilowi za wszystko, co w historii swoich pobytów w Krakowie zrobił dla Wisły. Od jakiegoś czasu myśleliśmy o tym, że byłoby genialnie, gdyby całą swoją karierę zakończył w Wiśle, stąd pomysł, żeby do nas wrócił. Przyszedł w zimie i pomógł nam. Podniósł morale zespołu w tej trudnej rundzie wiosennej. Kamil dziękuję bardzo za wszystko - mówi prezes Wisły Jacek Bednarz, który nie wyklucza, że Kosowski może w najbliższym czasie wrócić na Reymonta 22 w innej roli: - Jeśli będę miał na to wpływ, to będę chciał, żeby tak się stało. Z tego co wiem, to Kamil też chciałby być związany z Wisłą w innej roli i życzę nam, żeby tak się stało.
O tym, że wygasająca umowa nie zostanie przedłużona, Kosowski dowiedział się w piątek przed południem podczas spotkania z prezesem Bednarzem. - Przez cały tydzień myślałem sobie, co powiem. Po cichu spodziewałem się takiego scenariusza, choć miałem nadzieję, że będzie dane mi jeszcze przez jakiś czas pograć w barwach Wisły. Mam nadzieję, że w niedzielę zagram w niej po raz ostatni. Tak jak miałem scenariusz ułożony, tak teraz nie wiem za bardzo, co powiedzieć - nie ukrywa wzruszony były reprezentant Polski. - Chcę podziękować panu Cupiałowi, panu Pilchowi i panu Bednarzowi za to, że pozwolili mi ubrać jeszcze raz koszulkę Wisły i pograć w niej przez ostatnie pół roku. Na głębsze refleksje będzie czas za kilka dni. Teraz na gorąco nie chciałbym nic podsumowywać, ponieważ to dla mnie duża sprawa i ciężko mi teraz o tym mówić. Za jakiś czas powiem więcej. Chciałbym podziękować serdecznie kibicom. Przede wszystkim za mecz z Legią, bo jednym z moich marzeń było zagrać na tym nowym stadionie przy pełnych trybunach. Było świetnie - dziękuję - dodaje.
Kosowski nie chciał otwarcie przyznać, że Wisła była jego ostatnim przystankiem w piłkarskiej karierze, ale można wywnioskować, że tak - kariera 36-letniego "Kosy" dobiegła końca: - Muszę dać sobie jeszcze kilka dni na podjęcie decyzji, ale prawdopodobnie tak, ale nie mogę tego powiedzieć już dziś. Przygotowywałem się do tego dnia, bo wiedziałem, że on nadejdzie. Przychodząc do Wisły, musiałem się z tym liczyć, że taki dzień nadejdzie, ale życie się nie kończy. Pracowałem mocno, żeby na boisku wyglądać w miarę poprawnie i starałem się dodać chłopakom trochę optymizmu, kiedy przychodziłem, atmosfera w szatni trochę leżała i nie wyglądało to tak, jak powinno wyglądać.
Nie jest tajemnicą, że bujne życie Kosowskiego na boisku, jak i poza nim może być tematem na dobrą piłkarsko-obyczajową książkę. On sam nie wyklucza, że prędzej czy później ona powstanie: - Książka mogłaby być ciekawa ze względu na to, co działo się poza boiskiem. Mogłaby być napisana w formie poradnika, bo na swojej drodze oprócz wspaniałych ludzi spotkałem też ludzi nieprzychylnych, którzy mnie oszukali. Otrzymałem dwie, trzy takie propozycje, ale na dzień dzisiejszy do tego nie dorosłem, bo miałem w głowie tylko piłkę nożną.