Wojciech Stawowy: Miejsce mojej ukochanej Cracovii jest w ekstraklasie

[tag=316]Wojciech Stawowy[/tag] zamknął usta wszystkim, którzy widzieli w nim już trenera skończonego. Już w rok po spadku Cracovii z ekstraklasy po raz drugi w swojej karierze wprowadził ją do piłkarskiej elity.

- To przede wszystkim kawał dobrej pracy wykonanej przez piłkarzy. To jest ich zasługa, to jest ich awans. Ja bez tych piłkarzy nic bym nie mógł zrobić. To też sukces moich współpracowników, prezesów i kibiców, którzy nas wspierali bardzo licznie. Ja się cieszę, bo zawsze powtarzałem, że miejsce mojej ukochanej Cracovii jest w ekstraklasie - mówi nad wyraz skromny szkoleniowiec.

Tymczasem Stawowy dokonał z Cracovią rzeczy nieprawdopodobnej. Objął zespół dokładnie 11 czerwca minionego roku, czyli niemal równo rok temu. Przychodził do Pasów rozbitych spadkiem i wydrenowaniem odejściem 13 zawodników (licząc Saidiego Ntibazonkizę, któremu nie udało się zmienić klubu ze względu na kontuzję, ale wrócił do gry dopiero w kwietniu tego roku).

Powrót spadkowicza z ekstraklasy w jej szeregi nie jest niczym nowym. Ostatnim klubem, któremu to się udało, był w sezonie 2009/2010 Górnik Zabrze, ale przy Roosevelta po spadku do I ligi utrzymano trzon zespołu. Tymczasem z Cracovii odeszli Wojciech Kaczmarek i Radosław Cierzniak, czyli bramkarze którzy bronili w rundzie wiosennej, kapitan drużyny Arkadiusz Radomski, Jan Hosek, do którego można było mieć najmniej pretensji za spadek, Łukasz Nawotczyński, Hesdey Suart, Mateusz Bartczak, Sebastian Szałachowski, Aleksejs Visnakovs, Bartłomiej GrzelakDeivydas Matulevicius i Koen van der Biezen. Do jakości tych zawodników można mieć zastrzeżenia, ale aż 13 nazwisk to przeszło pół kadry ekstraklasowej Cracovii.

Na tych, którzy zostali w Pasach, wieszano psy, mówiąc, że w pełni zasłużenie spadli z ekstraklasy. Doszli do nich Adam Marciniak, niechciany w Koronie Kielce Krzysztof Pilarz, niechciany w Zagłębiu Lubin Damian Dąbrowski, Edgar Bernhardt z ligi fińskiej, Łukasz Zejdler i Krzysztof Danielewicz. Zimą przyszli Michał ZielińskiWładisław Romanow, Matko Perdijić i Mate Lacić - wszyscy na zasadzie wolnego transferu. Z klubu odszedł Aleksandr Suworow , a jeszcze późną jesienią kontrakt rozwiązał też Szymon Gąsiński - to w sumie 14 zawodników (plus Ntibazonkiza) pamiętających czasy ekstraklasy.

Piłkarze Pasów jak jeden mąż powtarzają, że to Stawowy natchnął ich do walki o awans, z underdogów robiąc drużynę, która potrafiła zrealizować cel. - Od początku wierzyłem w to, że jesteśmy w stanie zrobić awans. Znałem tych chłopaków, bo obserwowałem ich, a kiedy zacząłem z nimi pracę, to poznałem ich lepiej. Byli jednak tacy, których nie znałem, bo mało grali w ekstraklasie. Doszło kilku bardzo dobrych zawodników i stworzyliśmy fajny zespół, w który trzeba było wierzyć. Tej drużynie potrzebny był optymizm, a na niektóre okrzyki ludzi bez wiary musieliśmy patrzeć na chłodno. To było bardzo duże wyzwanie, ale po co miałem przyjść do Cracovii, jak nie po to, żeby ją wprowadzić do ekstraklasy? Nigdy nie interesowało mnie, żeby grać o nic. Teraz też mnie korci, żeby powiedzieć, o co Cracovia będzie grała w ekstraklasie, ale już wiem, co by o mnie mówiono: że jestem oszołom, że dużo mówię, a moja drużyna mało pokazuje na boisku. Ja dużo mówię, bo mam coś do powiedzenia, a moja drużyna pokazała klasę na boisku, awansując do ekstraklasy - przekonuje opiekun Pasów.

Chociaż w drodze po awans na Cracovię psioczono, jej szkoleniowiec twierdzi, że jego zespół jest godny gry w najwyższej klasie rozgrywkowej: - Cracovia ma drużynę, która w ekstraklasie nie będzie się musiała martwić o utrzymanie, tylko będzie sobie w niej spokojnie grać. Będziemy tę drużynę wzmacniać i zajmie się tym dyrektor sportowy. Przychodzą tłuste lata dla Cracovii.

Zdaniem trenera Stawowego drużyna potrzebuje kilku korekt, ale nie wymiany połowy kadry: - Rewolucja jest nam niepotrzebna. Zresztą Cracovia już to przerabiała. Proszę sobie przypomnieć, co się działo w Cracovii co rundę? Wagony zawodników przyjeżdżały i w konsekwencji to doprowadziło do tego, że trzeba było walczyć o powrót do ekstraklasy. Pewnych błędów nie można powielać.

Wiele mówi się o tym, że Cracovia grała zbyt skomplikowany, inteligentny futbol jak na warunki I ligi. Tymczasem udowodniła, że taka gra może być skuteczna na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy.

- Cieszę się, że tak to komentowano, bo inteligentni piłkarze muszą grać inteligentny futbol. Natomiast pokazaliśmy, że w I lidze ładny futbol też może być skuteczny. Nie chcę być buńczuczny, ale uważam, że graliśmy najlepszą piłkę w I lidze. Na nasze mecze patrzyło się z przyjemnością, chociaż oczywiście nie na wszystkie, ale więcej tych meczów było dobrych[i] - [/i][color=#222222]mówi Stawowy.
[nextpage]
Sztab szkoleniowy i piłkarze tworzą z Cracovii dobrze rozumiejącą się machinę. Niech świadczy o tym to, co zrobili zawodnicy po zwycięskim meczu z Miedzią w Legnicy, którym ostatecznie wywalczyli awans do ekstraklasy. Gracze Pasów przerwali konferencję prasową, by zaintonować znaną z trybun przyśpiewkę: "Wojciech Stawowy! Najlepszy trener ligowy!".

- Jest między nami chemia, jesteśmy zgranym "teamem" i nie wyobrażam sobie pracy bez nich i bez moich współpracowników. Dziękuję zawodnikom, że zaakceptowali ten model pracy, który im zaproponowaliśmy, zaakceptowali ten sposób grania i szybko się go nauczyli. Różne były momenty w sezonie, ale patrząc na całokształt, zasłużyliśmy na awans. Chcemy w ekstraklasie być tym zespołem, który będzie dorównywał najlepszym - mówi charyzmatyczny szkoleniowiec.

Dużą zasługą Stawowego jest przekwalifikowanie Vladimira Boljevicia z defensywnego pomocnika na pierwszego łowcę bramek w drużynie. 15 trafień dało mu ex aequo z nominalnym napastnikiem Pawłem Abbottem z Zawiszy Bydgoszcz tytuł wicekróla strzelców I ligi.

- Cały czas mówiono, że potrzebny jest nam napastnik, taki środkowy typowy napastnik, bo przecież Władek to nie jest napastnik. Władek jest przede wszystkim uniwersalnym zawodnikiem, a mówiono, że ma tylko mocne uderzenie. Władek jest piłkarzem kreatywnym i potrafi nie tylko rozgrywać, ale też strzelać. Jest wiceliderem strzelców i to pokazuje, że to był dobry pomysł - komentuje trener Pasów.

Wywalczony w sobotę awans jest trzecim Stawowego z Cracovią, a drugim, dzięki któremu Pasy znalazły się w ekstraklasie. Co ciekawe, ostatni przystanek w drodze do najwyższej klasy rozgrywkowej krakowianie w obu przypadkach mieli na Dolnym Śląsku: w 2004 roku w Polkowicach, a teraz w Legnicy.

- Nie da się tego nie pamiętać. Faktycznie z Dolnym Śląskiem mam miłe wspomnienia. Nawet powiem więcej - przed meczem z Miedzią spaliśmy w tym samym hotelu co 9 lat temu przed rewanżowym meczem barażowym z Górnikiem Polkowice. Bardzo mi na tym zależało. Miałem głęboką wiarę w to, że będzie dobrze i to mnie nie zawiodło - jesteśmy w ekstraklasie! - podkreśla Stawowy.

Który awans smakuje mu lepiej? - Smak jest ten sam. Nie da się tego różnicować. Wtedy byłem młodszy, więc tej energii i entuzjazmu było we mnie więcej (śmiech). Ten sezon kosztował mnie okropnie dużo zdrowia i nerwów.

O to też były do piłkarzy i trenera Cracovii pretensje, że dysponując największym budżetem w lidze, o awans musiano drżeć do samego końca. Tak jakby zapomniano, że w ekstraklasie Cracovia też nie należała do biedaków, a dwukrotnie w ciągu ostatnich czterech sezonów spadała.

- Cały czas mówiliśmy, że emocje i gra o stawkę tylko na Cracovii, więc były te emocje... - mówi Stawowy, nawiązując do klipu sprzed rundy wiosennej.

W końcu zasadne jest spytanie trenera Cracovii o ocenę reformy rozgrywek ekstraklasy. - Dobrze oceniam te zmiany. Fajnie, że będziemy grać więcej i fajnie, że będzie więcej gier o stawkę. Nie mogę się doczekać naszej gry w ekstraklasie, dlatego nie zależy mi na urlopie. W ekstraklasie będziemy grali z celem - podkreśla po raz kolejny.

Latem siłą rzeczy w Cracovii dojdzie do zmian. Nie wszyscy zawodnicy wsiądą do pociągu "ekstraklasa", innych będą chciały pozyskać inne kluby. - Bardzo się cieszę z tego, że moi piłkarze się promowali i będę się cieszył, jeśli będą robili wielkie kariery. Chciałbym, żeby robili je w Cracovii, ale jeśli będą mieli fajne oferty i będą chcieli z nich skorzystać, to będę im kibicował - mówi Stawowy.

Kontrakty wygasają Matko Perdijiciowi, Mate Laciciowi, Michałowi Zielińskiemu, a wypożyczenia kończą się Łukaszowi Zejdlerowi i Damianowi Dąbrowskiemu. Odejść chce Andraż Struna, a chętni są na Milosa Kosanovicia, który może zmienić klub na zasadzie "prawa Webstera".

[/color]

Komentarze (0)