Piotr Zarzycki: Jak się Pan czuję po odniesieniu kolejnej kontuzji?
Sebastian Szałachowski: Coraz lepiej. Kość jest pęknięta, ale na szczęście nie doszło do przemieszczenia kości - to takie małe pocieszenie.
Wiadomo już jak długo potrwa przerwa w treningach?
- Najprawdopodobniej po sześciu tygodniach kość powinna się zrosnąć. Po tym czasie powinienem zacząć już rehabilitację i treningi.
Czyli w tym momencie ma Pan jedynie założony gips i obędzie się bez operacji?
- Nie, nie powinno być już operacji. Będę pocieszał się tym, że raczej nie będzie już żadnej ingerencji lekarskiej w postaci operacji.
Poprzednia, bardzo długa kontuzja nie pozostawiła chyba żadnego śladu w Pańskiej psychice? Na boisku był Pan zawsze waleczny oraz wyróżniał się Pan w zespole Legii.
- Tak, na pewno żaden uraz psychiczny nie został. Zawsze staram się walczyć na boisku. Niestety na takie sprawy jak kontuzje, podczas meczu nie ma się żadnego wpływu.
Jak tym razem będzie leczony uraz. Czy odbędzie się w zakresie Legii, czyli ponownie zaufa Pan doktorowi Machowskiemu, czy raczej od początku konsultacje w austriackiej klinice?
- Póki co przebywam w Warszawie i tutaj będziemy odbywać leczenie. Kontuzja nie wydaje się bardzo poważna, a więc nie ma potrzeby udawania się do Austrii. Na pewno skonsultujemy się z doktorem Schenkiem [Szałachowski poprzednią kontuzję wyleczył dopiero po wizytach w klinice dr Schenka - przyp.PZ], ale tak jak mówiłem wcześniej - póki co uraz nie jest poważny.
Myśli Pan, że pęknięcie kości mogło być wynikiem przeciążeń, o których mówiło się na początku leczenia poprzedniego urazu?
- Nie, nie wydaje mi się, żeby ta sprawa miała jakiś wpływ. Po prostu zostałem tak niefortunnie kopnięty, że po upadku kość pękła, ale dobrze, że się nie złamała.
Ma Pan żal do Pawła Nowaka za ten faul?
- Nie, nie, o żadnych pretensjach czy żalu nie może być mowy. Wiadomo, że na boisku jest zawsze walka i wiadomo, że nie było tu żadnej złośliwości czy zamiaru, a więc pretensji nie mam.
Legia rozegrała wczoraj pierwsze spotkanie pod Pana nieobecność. Oglądał Pan zmagania kolegów?
- Wczoraj praktycznie cały dzień spałem i niestety nie oglądałem naszego zwycięstwa w pierwszym meczu Pucharu Polski. Mam ciężkie noce. (śmiech)
Jak zareagowali koledzy oraz sztab? Czuje Pan wsparcie z ich strony?
- Tak, oczywiście czuję duże wsparcie. Codziennie odbieram sporo telefonów. Jestem bardzo wdzięczny za to, że nie zostaję sam.
Na oficjalnej stronie Legii można było wpisywać słowa otuchy dla Pana. Czytał Pan już wpisy kibiców?
- Tak, część z nich już przeczytałem. Dlatego z tego miejsca chciałbym bardzo podziękować wszystkim kibicom, całej drużynie Legii i wszystkim tym, którzy mnie wspierają.