W piątek Henrich Mchitarjan wypowiedział się na łamach mediów po raz pierwszy od czasu przybycia do Niemiec. Ormianin pojawił się za naszą zachodnią granicą przed kilkoma dniami po tym, jak Borussia Dortmund zapłaciła za niego Szachtarowi Donieck rekordowe 27,5 mln euro.
[i]
- Nic nie mogę poradzić na to, że byłem tak drogi, ale obiecuję, że zrobię wszystko, żeby Borussia nawet przez sekundę nie żałowała ani jednego centa wydanego na mnie[/i] - zapewnia 24-latek.
Mchitarjan w ekipie Juergena Kloppa ma zająć miejsce sprzedanego do Bayernu Mario Goetzego. Czy jest w stanie wywiązać się z tego zadania? - Jestem tutaj po to, by pomóc drużynie. Chcę grać i wspólnie z zespołem osiągnąć wyznaczone przez działaczy cele. Goetze? To świetny piłkarz, ale nie sądzę, by właściwe było porównywanie nas. Mamy różne style, a poza tym każdy gracz jest inny - tłumaczy.
Przez wiele tygodni wydawało się, że Mchitarjan zasili Liverpool FC. The Reds nie kryli zainteresowania ofensywnym pomocnikiem i byli gotowi zapłacić za niego 30 mln euro. - Przy wyborze klubu kierowałem się sercem. Liverpool ma wielką przeszłość, ale wielka przyszłość należy do Borussii. Ponadto często oglądałem mecze Bundesligi i wiem, że są to bardzo ciekawe rozgrywki. Atmosfera podczas spotkań w Dortmundzie jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. To, że każdy pojedynek obserwuje 80 tysięcy osób, robi ogromne wrażenie - wyjaśnia najdroższy nabytek w historii klubu.
Mchitarjan ma już za sobą pierwszy występ w czarno-żółtych barwach - w starciu z FC Basel zdobył gola i zaliczył asystę. - Nie jest łatwo wejść do nowego zespołu, ale koledzy świetnie mnie przyjęli, ułatwili aklimatyzację, a najwięcej nauczył mnie Kevin Grosskreutz. Czuję ulgę, że wszystko tak szybko poszło - puentuje reprezentant Armenii.