[i]
- Do tego spotkania podchodzimy ze spokojem. Przed ostatnim meczem z Legią Warszawa była dość duża napinka i zabrakło nam trochę koncentracji, przez co nie udało nam się wygrać tego spotkania -[/i] rozpoczął swoją wypowiedź Bartłomiej Pawłowski, zawodnik Widzewa Łódź. - Wiadomo, że Legia to najsilniejszy przeciwnik, jakiego można dostać w pierwszej kolejce. Ale nie boimy się przeciwnika. Niejednokrotnie zespoły skazywane na porażkę urywały punkty, bądź też wygrywały z silniejszymi przeciwnikami. Na Legii można spokojnie powalczyć i zwyciężyć - kontynuował.
- Formę zawsze przygotowuje się pod inauguracyjne spotkanie. Wiadomo, że nie zawsze ten pierwszy mecz się wygrywa. Staramy się raczej podchodzić do tego w pozytywny sposób, bo dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy - dodał.
Dla czerwono-biało-czerwonych sobotnie spotkanie będzie pierwszym oficjalnym meczem w nowym sezonie. Jednak dla stołecznego zespołu będzie to już druga taka konfrontacja, gdyż w kończącym się tygodniu mistrzowie Polski zmierzyli się z walijskim The New Saints FC w ramach drugiej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Podopieczni Jana Urbana wygrali 3:1, choć po pierwszej połowie przegrywali 0:1. - Myślę, że gdyby zespół z Walii strzelił jeszcze jedną bramkę do przerwy, to wcale nie musiał tego meczu przegrać. Nie wiem czy zabrakło im sił, czy koncentracji w drugiej połowie. Legia trochę się obudziła po wejściu Kucharczyka, który dał naprawdę świetną zmianę. Trzeba będzie na niego uważać. Ale każdy zespół popełnia błędy. Warszawianie popełnili ich dużo w pierwszej połowie i mogli wrócić ze spuszczonymi głowami w dół - powiedział widzewiak.
W ubiegłym sezonie młodzieżowy reprezentant Polski grał głównie jako lewy pomocnik, choć czasami występował też w ataku. Jednak po letniej rewolucji kadrowej - podczas której z Łodzi odeszło kilku kluczowych zawodników - nie wiadomo na której pozycji będzie grał 21-letni zawodnik. - Pozycja na boisku będzie pewnie ta sama, co wiosną. Występowałem na kilku ofensywnych pozycjach tam, gdzie trener miał problem i chciał, żebym pomógł. Wiadomo, że na niektórych pozycjach występuje się lepiej, niż na innych. Ale to nie moja decyzja. Trener jest najważniejszą postacią i to on podejmuje kluczowe decyzje - mówił.
Władze Widzewa Łódź obiecały swoim zawodnikom premię finansową za zdobycie punktów w meczu z mistrzem Polski. Jednak jak przekonuje Pawłowski, on i jego koledzy nie potrzebują dodatkowej motywacji do takiego spotkania. - Podchodzę do tego spokojnie, bo było już parę podobnych tematów premii wcześniej. Wszystkie zostały wypłacone, tutaj nikt nie rzuca słów na wiatr. Ale to nie są kluczowe decyzje. To nie są takie pieniądze, aby od razu stać się milionerem. To po prostu miły gest ze strony klubu. Ale czy byłaby ta premia, czy też nie, to podeszlibyśmy z takim samym zaangażowaniem do tego meczu - przyznał.
Podczas okresu przygotowawczego dużo mówiło się na temat przyszłości zawodnika łódzkiego klubu, którym były zainteresowane czołowe zespoły z T-Mobile Ekstraklasy, a także zespoły zagraniczne. Czy temat ewentualnego transferu widzewiaka został już ostatecznie zakończony? - Zdecydowałem, że zostaję i nigdzie nie odchodzę, tak jak mówiłem już wcześniej. Odrzuciłem kilka ofert, wśród których były propozycje m.in. z Ukrainy. Chcę dalej grać w Widzewie, w Łodzi. Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje na to, że tak będzie - zakończył.