Marcin Kuś: Opakowanie ekstraklasy jest na najwyższym poziomie

Dla Marcina Kusia z Cracovii niedzielny występ przeciwko Piastowi Gliwice (2:3) był pierwszym w ekstraklasie po ponad pięcioletniej przerwie.

32-letni obrońca ma na koncie już 112 gier w ekstraklasie w barwach Polonii Warszawa, Lecha Poznań, Korony Kielce i teraz Cracovii. Na ponowny występ w polskiej najwyższej klasie rozgrywkowej czekał od 5 kwietnia 2008 roku.

Przez 4,5 kolejnych sezonów był zawodnikiem tureckiego Istanbul BB. Do Polski wrócił już w marcu i związał się z Górnikiem Zabrze, ale nie mógł zostać uprawniony do gry i wiosną tylko trenował z drużyną Adama Nawałki, nie mogąc uczestniczyć w meczach ligowych.

- Opakowanie i jego sprzedaż są na wysokim poziomie, powstały nowe stadiony. Pod względem infrastruktury wszystko poszło do przodu - mówi Kuś o swoich pierwszych spostrzeżeniach po powrocie do ekstraklasy.

- Choć jesteśmy dopiero po 1. kolejce, wydaje mi się, że stawka jest bardziej wyrównana. Większość drużyn stara się zabezpieczyć przede wszystkim tyły, a z przodu być może uda się coś strzelić. Nasz rywal, czyli Piast, nie grał jakiejś wielkiej piłki, a strzelił nam trzy bramki i przegraliśmy - dodaje obrońca Pasów.

Czy nieco szalone spotkanie Cracovii z Piastem nie przypominało mu meczów tureckiej Super Lig, gdzie też drużyny mało kalkulują i kibice mają co oglądać? - Faktycznie, zdarzały się mecze szalone, otwarte, w których padało wiele bramek, ale też były spotkania na typowe 0:0. Nie ma reguły. W meczu z Piastem to nasze błędy przy stałych fragmentach gry doprowadziły do straty dwóch bramek. To efekt naszego gapiostwa i dekoncentracji.

Kuś jest pod wrażeniem atmosfery panującej na stadionie Cracovii: - Kibice wspierali nas do samego końca. Stadion Cracovii jest kameralny, więc jeśli przyjdzie 11 tysięcy, to trybuny są już zapełnione, a nie tak jak na przykład we Wrocławiu, gdzie 10-11 tysięcy na trybunach tak nie widać.

Gra na obiekcie Pasów to miła odmiana dla byłego reprezentanta Polski. Wcześniej występował w mającym ledwie garstkę fanów IBB, a piłkarzy stambulskiej drużyny w meczach domowych od trybun oddzielała jeszcze bieżnia. - To "niebo a ziemia". W Stambule graliśmy na 80-tysięczniku, więc jak przyszło tysiąc, dwa tysiące kibiców, to śmiesznie to wyglądało - mówi Kuś.

Komentarze (0)