Szymon Gąsiński po remisie z Górnikiem: Piekielnie szkoda
- Rozumiemy, jak czuli się piłkarze Bayernu Monachium po porażce z Manchesterem United w pamiętnym finale Ligi Mistrzów - ubolewał bramkarz Floty po pechowym remisie z Górnikiem Łęczna.
Flota Świnoujście dała w sobotę pokaz waleczności, za który mogła być nagrodzona pozycją lidera I ligi. Do szczęścia zabrakło świnoujścianom dwóch minut. Katastrofę zgotował im w doliczonym czasie Maciej Szmatiuk z Górnika Łęczna, który dopadł do źle wybitej piłki i miękkim, acz zabójczo precyzyjnym strzałem doprowadził do remisu 1:1.
- Skupiłem się na bronieniu na linii i zabrakło może z centymetra, abym sięgnął piłkę. Dopiero po obejrzeniu powtórki będę oceniał, czy mogłem skutecznie interweniować. Nie ma co owijać w bawełnę - ta strata gola to ból nie z tej ziemi, ale trzeba żyć dalej i odrobić te punkty - żałował Szymon Gąsiński.
Niedosyt był tym większy, że Flota grała przez większą część meczu w osłabieniu, a mimo tego wyszła na prowadzenie i była blisko jego podwojenia. Bartosz Śpiączka strzelił nieco za wysoko po dośrodkowaniu z prawego skrzydła.
- Strasznie szkoda, wręcz piekielnie szkoda, przecież włożyliśmy w ten mecz tyle sił, grając przez prawie godzinę w dziesięciu. Gdyby ktoś powiedział nam w przerwie, że zremisujemy, to moglibyśmy być zadowoleni. A jednak prowadziliśmy aż do doliczonego czasu i to nie do pomyślenia, że straciliśmy zwycięstwo. Po meczu mieliśmy spuszczone głowy - to był jeden wielki smutek, bo jesteśmy tak ambitni, że chcemy wygrywać za każdym razem - opowiadał bramkarz świnoujścian.