Mecz z Zawisza Bydgoszcz był dla Dariusza Treli pierwszym w tym sezonie. Podstawowy bramkarz Piast Gliwice zmagał się z kontuzją kolana, a następnie przeszedł zabieg artroskopii, który wyłączył go z gry na blisko osiem tygodni.
- Moim ostatnim oficjalnym meczem był występ przeciwko GKS-owi Bełchatów, na początku czerwca. Wiadomo, że powrót do bramki po takiej przerwie to wielka niewiadoma, ale myślę, że nie wyglądało to najgorzej - analizuje gracz drużyny z Okrzei.
Ocenę swojego występu bramkarz gliwiczan wyciągnąć może przez analizę dwóch kluczowych dla losów meczu sytuacji. W pierwszej z nich jego błąd kosztował śląski zespół utratę bramki. - Moją intencją było przecięcie piłki. Być może zrobiłem o ułamek sekundy za szybki ruch i to było niepotrzebne. Człowiek uczy się na błędach - przyznaje Trela.
Drugim z kluczowych momentów spotkania z WKS-em, którego bramkarz Piasta był głównym bohaterem był obroniony przez niego rzut karny, wykonywany przez Pawła Abbotta. - Udało mi się wyczuć intencje strzelca, poszedłem w prawy róg i sparowałem piłkę, a potem udało mi się zatrzymać dobitkę. Cieszę się, że w ten sposób pomogłem drużynie i zmazałem plamę, jaką dałem przy bramce dla Zawiszy - nie ukrywa 24-latek.
- Ten remis nie zadowala ani nas, ani Zawiszy. Trzy punkty były nam bardzo potrzebne, bo po przegranych derbach z Górnikiem Zabrze chcieliśmy się zrehabilitować przed własną publicznością. Zwycięstwo w tym meczu było wręcz wskazane - dodaje piłkarz śląskiej drużyny.
Trela nie ukrywa, że okres w trakcie którego śledził poczynania drużyny z trybun nie był dla niego najłatwiejszy. - Zdecydowanie bardziej wolę grać. Na trybunach emocje i nerwy są nawet większe niż na boisku. Mnóstwo zdrowia przez ten czas straciłem, ale wierzę, że teraz wrócę już do gry i będzie mi dane trochę nerwów oszczędzić - uśmiecha się zawodnik gliwiczan.
Podczas nieobecności podstawowego golkipera Piasta jego miejsce między słupkami zajął Jakub Szumski, który w pięciu występach skapitulował dziewięciokrotnie. - Nie chciałbym Kuby oceniać. Tak samo jak on cały czas uczę się tego fachu i obaj podlegamy ocenie kibiców, dziennikarzy, a przede wszystkim sztabu szkoleniowego, który podejmuje wszelkie decyzje personalne - wyjaśnia bramkarz niebiesko-czerwonych.
Drużyna Marcina Brosza w pierwszych kolejkach T-Mobile Ekstraklasy formą nie zachwyca, ale utrzymuje kontakt z czołówką tabeli. - Nie możemy powiedzieć, że zanotowaliśmy porażkę w derbach i remis u siebie i nic się nie stało. Stało się, bo kibice przychodzą na nasze mecze, żeby cieszyć się ze zdobywanych bramek i wygrywanych spotkań. Musimy w kolejnych meczach tej radości im dostarczyć - podkreśla gracz drużyny z Okrzei.