Mimo, że spotkanie z Danią było dla podopiecznych Waldemara Fornalika spotkaniem towarzyskim, potraktowali oni ten mecz jak najbardziej poważnie. - Na pewno cieszy mnie zwycięstwo, bo było ono dla nas priorytetem, o czym mówiliśmy sobie przed spotkaniem. Nie chcieliśmy potraktować tego meczu jak spotkania towarzyskiego. Jestem zadowolony ze swojej postawy, ale pozostał niedosyt przy drugiej mojej sytuacji. Najważniejsze jest to, że wreszcie udało nam się wygrać - powiedział na gorąco Waldemar Sobota, piłkarz Śląska Wrocław.
Po strzeleniu pierwszej bramki przez Mateusza Klicha, przez długi czas biało-czerwoni dawali się spychać do defensywy. Zaowocowało to dwoma bramkami strzelonymi przez piłkarzy z Półwyspu Jutlandzkiego. - Ciężko powiedzieć co się stało. Nie uważam, że pierwsza połowa była jednak katastrofalna. Pierwszych 20 minut graliśmy przyzwoicie, a później rzeczywiście coś się zacięło. W przerwie powiedzieliśmy sobie kilka ostrych słów, wyszliśmy na drugą połowę, pokazaliśmy charakter i wygraliśmy - wyjaśnił pomocnik. - Teraz nasze morale poszło w górę i to dobre przetarcie przed meczami eliminacyjnymi. W kolejnych spotkaniach chciałbym pokazać, że ci którzy we mnie wierzą się nie pomylili - dodał.
W momencie, w którym biało-czerwoni przegrywali z Danią, kibice zgromadzeni na PGE Arenie Gdańsk ograniczyli się przede wszystkim do gwizdów. - Na pewno nam brakowało dopingu, ale nie dziwię się im, gdyż chcą oni abyśmy grali jak najlepiej i wygrywali. Taka jest ich rola, żeby czasem nas ukarać. Mimo wszystko oceniam ich pozytywnie - zauważył Sobota, który schodząc z boiska otrzymał jednak ogromne brawa. - Będąc w drużynie klubowej dostawałem taką owację, jednak w kadrze narodowej jest to coś szczególnego. Zapamiętam ten moment na bardzo długo i fajnie, że kibice tak ocenili moją grę dzisiaj - zakończył.