Poważna kontuzja bohatera Niebieskich? Potknął się o... zraszacz

W niecodziennych okolicznościach kontuzji w trakcie 99. Wielkich Derbów Śląska doznał Marek Zieńczuk. Jeden z głównych bohaterów derbowej batalii w drużynie Niebieskich potknął się o... zraszacz.

Derbowa potyczka z Górnikiem Zabrze była dla Marka Zieńczuka czasem efektownych wzlotów i upadków. Najpierw skrzydłowy Ruchu Chorzów był praktycznie niewidoczny. Potem strzelił kapitalną bramkę, która dała chorzowianom wyrównanie do przerwy.

Radość ze zdobytej bramki mieszała się u doświadczonego gracza z niepokojem o stan zdrowia. W pierwszej połowie doświadczony pomocnik poślizgnął się na murawie, a po zapoznaniu się z jego stanem zdrowia masażyści sygnalizowali zmianę. Do wejścia na boisko gotowy był już Filip Starzyński, lecz ostatecznie weteran wrócił na plac gry, opuszczając go dopiero po przerwie.

- Noga bardzo mnie bolała i prawdę mówiąc powinienem zejść z boiska. Nie chciałem jednak osłabiać zespołu i dotrwałem do gwizdka na przerwę. Masażyści próbowali postawić mnie na nogi i jeszcze kilkadziesiąt minut udało mi się na boisku wytrzymać - wyjaśnia pomocnik Niebieskich.

Urazu zawodnik Ruchu doznał w dość specyficznych okolicznościach. - Wystawał kawałek boiskowego zraszacza, a ja przed meczem założyłem wkręty. Gdybym założył normalne lanki, to pewnie nic by mi nie było. Tutaj zablokowało mi się kolano, coś strzeliło i dopiero po badaniach będę wiedział jak mój uraz jest poważny. Trzeba mieć pecha, żeby akurat na zraszacz trafić, bo one są rzeczywiście niewielkie - przyznaje Zieńczuk.

- Mam nadzieję, że nie będzie to nic poważnego, ale mając na uwadze co odczuwałem zaraz po upadku brałem bardziej pesymistyczny wariant. Nie chcę krakać, ale to może być jakieś naderwane więzadło. Nie wiem czy kość strzałkowa jest w całości - wylicza zawodnik drużyny z Cichej.

"Zieniu" do siatki trafił pięknym strzałem z woleja z ok. 22 metrów, zrywając pajęczynę w okienku bramki Norberta Witkowskiego. - Była to bardzo ciężka piłka. Pomyślałem sobie, że albo trafię w "widły", albo połamię te cztery krzesełka, które są zamontowane za bramką. Wyszło optymistycznie i piłka "weszła" mi idealnie - przyznaje gracz 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: