Przy Bukowej wrócił omen debiutu trenera z Krakowa. Moskal zadebiutował jak Stawowy

Kazimierz Moskal od wysokiej porażki w Łęcznej rozpoczął swoją przygodę z GKS-em Katowice. Podobnie niemalże równo przed trzema laty w klubie z Bukowej debiutował Wojciech Stawowy.

GKS-owi Katowice nie pomogła zmiana szkoleniowca i w pierwszym meczu Kazimierza Moskala na ławce trenerskiej, w Łęcznej, śląska drużyna przegrała gładko 0:3. - Na pewno nie tak sobie wyobrażałem debiut i nie mam nic specjalnego do powiedzenia, bo trudno cokolwiek po takim wyniku powiedzieć. Górnik wygrał wysoko i zasłużenie - przyznaje trener katowickiej drużyny.

- Ja mam jedynie wątpliwości do czerwonej kartki, jaką obejrzał Łukasz Budziłek. Nie chciałbym oceniać tego na gorąco, bo muszę wpierw zobaczyć powtórki, ale nie jestem przekonany czy decyzja arbitra była słuszna - dodaje Moskal.

- Boli ta porażka, ale mamy teraz dwa tygodnie czasu, żeby zespół poukładać jak należy. Osobiście wolałbym następny mecz grać już w środę, ale mamy teraz kilkanaście dni na ciężką pracę i zrobimy wszystko, by się do niego dobrze przygotować - zapowiada 46-latek.

Co ciekawe, niemal równo trzy lata temu w podobnym stylu w Katowicach debiutował inny silnie związany z Krakowem szkoleniowiec Wojciech Stawowy. 4 września 2010 roku GieKSa dowodzona przez nowy sztab szkoleniowy w identycznych rozmiarach uległa MKS-owi Kluczbork.

- W tamtym meczu wpadka przytrafiła się Jackowi Gorczycy, bo puścił bramkę po strzale z dystansu z 40 metrów, teraz straciliśmy Łukasza Budziłka. Podzielam opinię trenera, że czerwona kartka nie była w tej sytuacji przekonująca - mówi Wojciech Cygan, prezes katowickiego klubu.

Niewykluczone, że GieKSa odwoła się od decyzji arbitra, by podstawowy bramkarz katowiczan mógł zagrać w derbowym pojedynku z Energetykiem ROW Rybnik i Arką Gdynia.

Komentarze (0)