Do niecodziennej sytuacji doszło na sam koniec pomeczowego spotkania trenerów z mediami. Czesław Michniewicz kończąc swój pomeczowy wywód nawiązał do wiadomości, jakie zawarte zostały w "Skarbie Kibica", zamieszczonym w "Przeglądzie Sportowym", którego autorem był Leszek Błażyński.
Wywód zaczął Michniewicz: - Chciałbym jeszcze powiedzieć o jednym koledze, który siedzi zawsze z tyłu schowany. Ile musi być w panu jadu, że pisze pan takie głupoty.
- Ale jakie głupoty? Też mogę tak powiedzieć - bronił się zaskoczony dziennikarz.
- Pisze pan, że Szymanek mimo, że przyszedł do klubu, to jeszcze nigdy u nas nie zagrał, a to jest nieprawda...
- To zostało poprawione.
- Ale było napisane? Napisał pan też mnóstwo głupot w "Skarbie Kibica".
- Jakich głupot?
- To niech pan poczyta "Skarb Kibica". Napisał pan, że Bartlewski nie może grać, a on od trzech tygodni występuje w drugim zespole...
- To może ja odpowiem...
- Nie chcę słuchać nawet. Dziękuję, wesołych świąt.
- To widzę, że pana poziom jest... bardzo fajny.
- Jak pana fryzura - odparł Michniewicz, ostentacyjnie opuszczając salę.
- Bardzo śmieszne... Niech pan w lustro sobie popatrzy - zripostował Błażyński.
Potem dziennikarz "PS" miał wiele do powiedzenia w kuluarach. - I mówi to człowiek, który do "Fryzjera" dzwonił 711 razy... - dopowiadał.