Błażej Augustyn: Zagrałem w Legii i... wszystko legło w gruzach

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Błażej Augustyn ma za sobą debiut w Górniku Zabrze. Obrońca wystąpił w piątkowym meczu kontrolnym z Podbeskidziem Bielsko-Biała. 25-latek myślami wraca do swojej pierwszej przygody z polską piłką.

Występu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała Błażej Augustyn - podobnie jak cała drużyna Górnika Zabrze - nie mógł zaliczyć do udanych. Pięć straconych bramek chwały defensywie śląskiej drużyny nie przynosi, ale nowy nabytek klubu z Roosevelta jest daleki od bicia na alarm.

- To był tylko sparing i nie przywiązywałbym wielkiej wagi do wyniku,  do tego, że wysoko przegraliśmy z Podbeskidziem. Rozmawiałem z kolegami i mówili mi, że są po ciężkich treningach. W tej sytuacji wychodziło zmęczenie, brak świeżości. Staraliśmy się grać piłką, nie kopać jej na chama. Starałem się realizować założenia taktyczne nakreślone przez sztab szkoleniowy. Trener też dużo mi podpowiadał. Zdarzały się błędy i trzeba je będzie eliminować z mojej gry - mówi defensor zabrzan.

Dla Augustyna występ przeciwko Góralom był pierwszym od maja. Przez ponad trzy miesiące zawodnik pozostawał bowiem bez klubu. - W Catanii w zeszłym sezonie zagrałem tylko raz. To było w ostatniej kolejce. Trudno więc mówić, że byłem ograny. Oczywiście, bywało, że grałem w drugiej drużynie, by nie wypaść z rytmu meczowego. Od końca maja bieżącego roku miałem - można tak powiedzieć - wakacje - wyjaśnia 25-latek.

Swojej decyzji o transferze do Zabrza zawodnik nie podejmował pod wpływem impulsu. Wcześniej dobrze ją przemyślał. Nauczyły go tego... doświadczenia z przeszłości, kiedy zdecydował się Bolton Wanderers zamienić na Legię Warszawa i zatrzymał się w rozwoju, przez rok rozgrywając zaledwie cztery mecze.

- Staram się w każdej sytuacji zachować chłodną głowę. Raz przyjechałem do Polski, zagrałem w Legii i... wszystko legło w gruzach. Ale teraz dojrzałem, nabrałem doświadczenia i staram się na spokojnie podejmować pewne decyzje - zapewnia Augustyn.

Niebawem na Śląsk przyleci żona piłkarza Monia La Ferrera, wraz z jego synem. Urodziwa Włoszka na co dzień jest modelką. - Moja żona Monia jest teraz z dzieckiem we Włoszech. W przyszłym tygodniu poszukam mieszkania i wtedy będą mogli przyjechać do mnie. Zawsze chciałem być młodym tatą i cieszę się, że założyłem rodzinę - przyznaje gracz drużyny z Roosevelta.

Źródło artykułu: