Stal od pierwszych minut udowadniała, że nie zamierza postawić na wymianę ciosów. Goście pozwolili przeciwnikowi na przejęcie inicjatywy, za to z żelazną konsekwencją grali w defensywie. Co więcej, już w 10. minucie mogli objąć prowadzenie, ale Łukasz Szczoczarz główkował wprost w Pawła Lipca. Po chwili znów świetnie interweniował 18-letni golkiper po uderzeniu pod poprzeczkę Ernesta Szeli. 7 minut później jeszcze raz pokazał klasę broniąc groźny strzał głową Dominika Bednarczyka.
To Motor dłużej utrzymywał się przy piłce, a prowadzenie objęli rzeszowianie. W 25. minucie lekkim uderzeniem z dystansu przy słupku Lipca zaskoczył Piotr Prędota. Korzystny wynik sprawił, że goście nadal trzymali się swojej taktyki. Szyki pokrzyżował im jednak... własny obrońca. Konrad Hus w ciągu 11 minut dwukrotnie był karany żółtymi kartkami i już w 34. minucie musiał udać się do szatni.
Mimo wszystko lubelski zespół przed przerwą nie zdołał doprowadzić do wyrównania, więc trener Robert Kasperczyk zdecydował się na dwie zmiany. Gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i zamknęli Stal na jej połowie - wyłącznie Prędota spacerował w okolicy linii środkowej.
Skomasowana obrona rzeszowskiej drużyny załamała się w 63. minucie, gdy Kacper Drelich sfaulował w szesnastce Damiana Kądziora. Na 11. metrze piłkę ustawił Grzegorz Bronowicki i jego płaski strzał przy słupku obronił Miłosz Lewandowski!
Motor ambitnie dążył do odrobienia strat. Do zaangażowania nie dołożył jednak przemyślanych akcji. Nadzieję gospodarzom przywrócił błysk Macieja Tataja. W 82. minucie doświadczony napastnik świetnie odwrócił się z piłką na 6. metrze i umieścił piłkę w siatce. Do ostatnich sekund lublinianie próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale ostatecznie musieli zadowolić się punktem.
Po meczu powiedzieli:
Robert Kasperczyk (trener Motoru): Mecz miał bardzo podobny scenariusz do poprzednich spotkań. Pierwsze minuty meczów z Pogonią Siedlce czy Siarką Tarnobrzeg wyglądały tak samo. To jest głębokie pole do zastanowienia, ale też do popisu, żeby nie rozpoczynać meczu od 0:1. Nie dość, że straciliśmy bramkę, a gdyby nie Lipiec to ten gol padłby wcześniej. W przerwie nie mając nic do stracenia wycofałem defensywnego pomocnika i wprowadziłem kolejnego napastnika. Mieliśmy zepchnąć przeciwnika do głębokiej defensywy. Po to był świeży Damian Jaroń, żeby dać więcej jakości w akcjach oskrzydlających. Widzieliśmy, że pod koniec zaczynało brakować sił. Drużyna Stali mądrze się broniła i było nam bardzo ciężko. Mecz pokazał, że być może dla niektórych zawodników ciśnienie związane z presją wyniku jest zbyt ciężkie i nad tym trzeba pracować przynajmniej do końca tej rundy.
Maciej Tataj (napastnik, strzelec bramki dla Motoru): Chciałbym, żeby bramki zawsze przekładały się na trzy punkty. Oczywiście cieszę się z bramki, ale martwię z tylko jednego punktu. Pewnych rzeczy nie da się wyeliminować jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Potrzeba na to czasu. Chciałbym zwrócić uwagę, że jest sporo chłopaków, którzy w ostatniej chwili przyszli do klubu. Ja rozumiem, że kibice chcą, żebyśmy wygrywali. My też tego chcemy.
Marcin Wołowiec (II trener Stali): Jechaliśmy do Lublina pełni woli zwycięstwa. Chcieliśmy tutaj wygrać, żeby odkupić winy za nieszczęsny mecz sprzed tygodnia z Limanovią. Tak naprawdę wszystko wyglądało fajnie nawet nie do czerwonej kartki, tylko do momentu straty bramki. Graliśmy w dziesięciu od 34. minuty i tym, co prezentowaliśmy na boisku nie pozwoliliśmy Motorowi na stworzenie zbyt wielu sytuacji podbramkowych. Zanim strzeliliśmy bramkę, mieliśmy też trzy bardzo dobre sytuacje. Zaraz po przerwie też była doskonała okazja Kolesnikovsa, ale nie podwyższyliśmy i zostaliśmy za to surowo ukarani. Zespołowi należą się wielkie brawa, bo naprawdę zrobił co mógł, żeby zdobyć trzy punkty. Nie udało się, ale ten punkt trzeba uszanować. Bardzo żałuję, że nie było naszych kibiców. Naprawdę duża grupa wybierała się do Lublina. Myślę, że następnym razem organizatorzy stworzą takie warunki, żeby nasi kibice mogli dopingować drużynę.
Arkadiusz Baran (obrońca, kapitan Stali): Motor miał optyczną przewagę w posiadaniu piłki, bo graliśmy większą część spotkania w dziesiątkę. Mimo to nie stworzył sobie większych sytuacji. Fakt, miał karnego. Chwała naszemu bramkarzowi. W tym momencie byłem pewny, że ten mecz wygramy. Moim zdaniem popełniliśmy kardynalny błąd - przy rzucie rożnym było nas dziesięciu w polu karnym i straciliśmy bramkę. Jestem bardzo rozczarowany, że w taki sposób straciliśmy gola. Spodziewałem się więcej po Motorze. Uważam, że Stal Rzeszów zagrała bardzo mądrze taktycznie. Po reakcji kibiców Motoru można było stwierdzić, jak dzisiaj gospodarze grali w piłkę. Śmiejemy się, że w Stali jest praktycznie sama młodzież i dwóch dinozaurów na środku obrony. Te dinozaury na razie jakoś sobie radzą i nie sypią się.
Motor Lublin - Stal Rzeszów (0:1)
0:1 - Prędota 25'
W 63. minucie Bronowicki (Motor) nie wykorzystał rzutu karnego - Lewandowski obronił.
Składy:
Motor: Lipiec - Kosiarczyk (70' Wolski), Udarević, Karwan, Bronowicki - Sedlewski (46' Jaroń), Ptaszyński (46' Broź), Król, Kądzior - Migalewski (65' Koziara), Tataj.
Stal: Lewandowski - Hus, Bednarczyk, Baran, Maślany - Szela (58' Jakubowski), Kolsenikovs, Drelich (66' Drożdżal), Jędryas (79' Lisańczuk), Prędota - Szczoczarz.
Żółte kartki: Kądzior, Król, Udarević (Motor) oraz Bednarczyk, Drelich, Hus, Jędryas, Maślany (Stal).
Czerwona kartka: Hus /34' za drugą żółtą/ (Stal).
Sędzia: Sławomir Pipczyński (Radom).
Widzów: 1500.