Kibice Chojniczanki po dłuższej przerwie znów mogli opuszczać stadion przy Mickiewicza w majorowych nastrojach. Zespół z grodu tura na zapleczu Ekstraklasy wygrał u siebie dopiero po raz drugi - wcześniej triumfował tylko na inaugurację sezonu z Kolejarzem Stróże. Pomorzanie nie tylko przełamali zwycięską niemoc, trwająca od pięciu kolejek, ale przede wszystkim zdobyli cenne trzy punkty, które dały im powrót w górne rejony tabeli.
Spotkanie dwóch beniaminków było bardzo zacięte, ale to gospodarze byli stroną lepszą i potrafili stworzyć więcej klarownych sytuacji pod bramką rywala. I chociaż na boisku z powodu kontuzji nie pojawili się Grzegorz Wojdyga, Błażej Jankowski ani nawet doskonale rozgrywający Kosuke Ikegami, to MKS i tak radził sobie doskonale. Żółto-biało-czerwoni po raz kolejny potwierdzili, że przy stałych fragmentach gry czują się jak ryba w wodzie.
Chojniczanka na prowadzenie wyszła w 19. minucie meczu, gdy po nieco kontrowersyjnym faulu w polu karnym przez Marko Radica na Marcinie Orłowskim sędzia postanowił podyktować "11". Wyśmienitej okazji nie zmarnował Tomasz Mikołajczak, który pewnie pokonał Seweryna Kiełpina. W 34. minucie niewiele zabrakło, a miejscowi za sprawą wspaniałego rajdu Tomasza Ostalczyka mogli prowadzić dwiema bramkami.
Gospodarze nie zamierzali spuszczać z tonu nawet na chwilę i jeszcze przed przerwą zagrali koncertową akcję, rozpoczętą rzutem wolnym. Kapitalnym dośrodkowaniem popisał się Jakub Mrozik, a główką na bramkę strzelał Błażej Radler. Golkiper "Nafciarzy" uderzenie zdołał jednak obronić, ale przy dobitce Daniela Chyły był już zupełnie bezradny.
Po pierwszej połowie Chojniczanka prowadziła 2:0 i taki wynik zachował się do samego końca. W drugiej odsłonie meczu podopieczni Mariusza Pawlaka w pełni kontrolowali przebieg spotkania, koncentrując się na utrzymaniu korzystnego dla nich rezultatu. Goście próbowali swoich szans w ataku pozycyjnym, ale prawdziwy dzień "konia" miał w niedzielę Rafał Misztal, który przez Marcina Krzywickiego i spółkę nie dał się pokonać ani razu.
Warto zaznaczyć, że starcie beniaminków miało swój dodatkowy akcent - trener "Chojny" swoją czynną karierę piłkarza kończył właśnie pod wodzą Marcina Kaczmarka, choć pisać o pojedynku ucznia z mistrzem, byłoby jednak drobną przesadą.
Po meczu powiedzieli:
Mariusz Pawlak (trener Chojniczanki):
Cieszy wygrana u siebie. Ciężko na to pracowaliśmy. Najważniejsze w piłce jest to, by wpadła do siatki, co udało nam się dwa razy. Nasza skuteczność jest trochę lepsza. Można być zadowolonym, bo zawodnicy wykonali swoją pracę. Grali twardo i zdecydowanie. Na temat sędziowania nie chcę się wypowiadać, bo każdy robi błędy.
Marcin Kaczmarek (trener Wisły Płock): Gratuluję Mariuszowi trzech punktów. Mogę podsumować ten mecz w dwóch zdaniach. Po pierwsze - tracimy bardzo dużo goli po stałych fragmentach gry, a po drugie - jeśli był karny dla Chojniczanki, to dla nas powinny być dwa. Mogę powiedzieć, że w przeciągu całej rundy jestem zniesmaczony postawą sędziów. Wiadomo - to są mocne słowa. Oni zawsze twierdzą, że chcą dobrze. Ja też chce dobrze.
Chojniczanka Chojnice - Wisła Płock 2:0 (2:0)
1:0 - Tomasz Mikołajczak (k.) 19'
2:0 - Daniel Chyła 44'
Składy:
Chojniczanka Chojnice: Rafał Misztal - Daniel Chyła, Błażej Radler, Norbert Jędrzejczyk, Robert Bednarek, Jakub Mrozik, Krystian Feciuch, Paweł Iwanicki (85' Filipe Godinho), Marcin Orłowski, Tomasz Ostalczyk (63' Maciej Ropiejko), Tomasz Mikołajczak (80' Artur Pląskowski).
Wisła Płock: Seweryn Kiełpin - Cezary Stefańczyk, Paweł Magdoń, Marko Radić, Fabian Hiszpański, Bartłomiej Sielewski, Jacek Góralski (70' Łukasz Sekulski), Krzysztof Janus, Janusz Dziedzic, Tomasz Grudzień (56' Arkadiusz Mysona), Marcin Krzywicki (61' Bartłomiej Grzelak).
Żółte kartki: Krystian Feciuch, Tomasz Mikołajczak (Chojniczanka) oraz Paweł Magdoń, Cezary Stefańczyk (Wisła).
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin).
Widzów: 2000.