Latające sztachety żegnały Górnika po ostatnim zwycięstwie przy Łazienkowskiej

18 października 1998 roku Górnik Zabrze po raz ostatni świętował zwycięstwo przy Łazienkowskiej. Bramkę dla drużyny Jana Żurka strzelił wówczas Tomasz Sobczak w ostatnich sekundach spotkania.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Przed niedzielnym 111. ligowym klasykiem pomiędzy Legią Warszawa i Górnikiem Zabrze przy Roosevelta znów żywa jest nadzieja, że śląska drużyna zdoła odczarować stadion przy Łazienkowskiej. Ostatni raz zabrzanie triumfowali w stolicy przed blisko piętnastoma laty. O tego czasu zanotowali w Warszawie zaledwie cztery remisy i aż siedem porażek.

O opinię, czy w niedzielnej potyczce lidera z wiceliderem T-Mobile Ekstraklasy drużynie Adama Nawałki uda się wygrać na terenie mistrza Polski pytaliśmy bohaterów potyczki sprzed kilkunastu lat.

Co ciekawe, jedynym czynnym dziś graczem, który wystąpił w tamtym spotkaniu jest Andrzej Bledzewski, grający dziś w Miedzi Legnica. Pozostali zawodnicy już dawno zawiesili piłkarskie buty na kołku, a strzelec jedynej w pamiętnej batalii bramki jest dziś... policjantem. - Znowu ten mecz z Legią - śmieje się Tomasz Sobczak. -Mam nadzieję, że uda się ten teren odczarować i zwycięska bramka w końcu padnie - dodaje bohater Górnika sprzed piętnastu lat.

- Bramkę poprzedziła akcja indywidualna Tomka Sobczaka, który wyszedł sam na sam i tej sytuacji nie wykorzystał. Potem był rzut rożny, wrzucał Michał Probierz i chyba Jacek Bednarz próbował jeszcze na linii tę piłkę wybić, ale nie miał szans. To była taka mała egzekucja odłożona w czasie. To zwycięstwo to fajna sprawa, bo akurat w tamtych latach, to Legia częściej wygrywała w Zabrzu niż my w Warszawie - wspomina Mieczysław Agafon.

Od 1998 roku Górnik w Warszawie gościł jeszcze jedenaście razy, ale nigdy nie zdołał już wywieźć kompletu punktów. Zabrzanom ciężko było nawet o remis, bo udało się go ugrać zaledwie czterokrotnie, przy aż siedmiu porażkach. - Przy Łazienkowskiej ostatnio nam nie szło. Nie był to przyjazny teren dla Górnika, ale może i to nie był Górnik, który zasługiwałby na zwycięstwo nad Legią na jej terenie - ocenia były pomocnik Trójkolorowych.

- Mecze Górnika z Legią to zawsze było święto i nie trzeba tutaj dużo mówić, bo to jest klasyka. Na Łazienkowskiej była jeszcze stara trybuna, taka drewniana. Kibice tupali i po stadionie roznosił się taki huk. My w tym czasie strzeliliśmy bramkę i satysfakcja z tego zwycięstwa była wielka - przyznaje Jan Żurek, trener prowadzący Górnika w tamtym meczu.

Strzelonej przez zabrzan bramce towarzyszyły niezwykłe wydarzenia. - Pamiętam, że w kierunku ławki rezerwowych leciały z trybun sztachety z drewnianych ławek. Kibice byli wściekli, ale trudno się temu dziwić - przekonuje Agafon, który pamięta to spotkanie także z innego faktu. - Grałem w tym meczu z nie do końca doleczoną kontuzją mięśnia dwugłowego i nie mogłem zrobić stuprocentowego sprintu. Sytuacja była jednak taka, że trzeba było wyjść na boisko i walczyć - wyjaśnia "Mietek".

Dawne gwiazdy drużyny z Roosevelta wierzą, że w niedzielę uda się fatalną passę zażegnać i trzy punkty pojadą do Zabrza. - Są spore szanse, że Górnik w Warszawie wygra. Dawałbym nawet większe szanse na zwycięstwo Górnika, niż zwycięstwo Legii. Mówi się, że Legia ma bardzo szeroką i wyrównaną kadrę, ale to się nie potwierdza. W tym właśnie upatruję szansy Górnika, bo chłopaki grają bardzo dobrą piłkę. Ostatnie wyniki nie dają im szans, ale każda passa się musi kiedyś skończyć. Myślę, że to się stanie już w niedzielę - argumentuje Adam Kompała, były król strzelców w barwach Górnika.

- Czytałem gdzieś wypowiedź trenera Nawałki, że Legia jest na innym biegunie, ale nie jestem co do tego przekonany. Bieguny są swoją absolutną przeciwnością. Leżą na dwóch krańcach ziemi. Nie sądzę, żeby różnica między Legią a Górnikiem była dziś tak wielka. Myślę, że chłopaki nie mają powodów, by chylić czoła przed kimkolwiek w tej lidze. Szacunek rywalowi się należy, owszem. Ale nikt dziś nie wyprzedza Górnika tak bardzo, żeby nie móc wygrać na każdym terenie. Na to dziś chłopaków stać - dodaje Agafon.

Przed huraoptymizmem przestrzega z kolei Żurek. - Jasiu Urban stara się rozkładać nacisk na ligę i puchary. Nie wierzę, że w tym meczu będzie eksperymentował. Ostatnio próbował i przy Łazienkowskiej wygrała Lechia Gdańsk. Myślę, że mimo to, że mecz z Lazio był w czwartek, to w niedzielę znów wybiegnie ta sama, najsilniejsza jedenastka. Wygrać z Górnikiem to dla Legii sprawa honorowa. Jest to klasyk, a prowadzi warszawian trener, który największe sukcesy piłkarskie święcił w Górniku. Myślę, że Legii nie zabraknie koncentracji, bo wygrywając w tym meczu może zyskać przewagę psychiczną i punktową nad bezpośrednim rywalem - analizuje doświadczony szkoleniowiec.

Nasi eksperci spodziewają się w niedzielę świetnego widowiska. Ich zdaniem jedna bramka nie ułoży tego spotkania. - Stadion przy Łazienkowskiej to dla wszystkich trudny teren. Mam jednak nadzieję, że chłopakom uda się to zmienić. Spotkają się dwie najlepsze drużyny w lidze. Myślę, że mecz będzie otwarty i może paść dużo bramek - twierdzi Sobczak.

W bukmachera postanowił zabawić się z kolei Agafon. - Chciałbym, żeby w Warszawie był mecz z handicapem powyżej 2,5 bramki. Niech kibice mają z tego szlagieru trochę frajdy, ale liczę, że więcej bramek będzie po stronie Górnika - puentuje były gracz 14-krotnych mistrzów Polski.

Więcej newsów o futbolu i nie tylko znajdziesz na naszym profilu na FB!

Czy Górnik Zabrze zdoła po 15 latach odczarować stadion przy Łazienkowskiej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×