Legia Warszawa w Rzymie w meczu z Lazio nie strzeliła bramki. W tej potyczce słabo zaprezentował się Marek Saganowski, który był zupełnie niewidoczny i rzadko dochodził do piłki. Teraz jego, jak i cały klub ze stolicy, skrytykował Andrzej Juskowiak. - Na ten problem Legii zwracałem już uwagę przed rewanżowym meczem z drużyną z Bukaresztu. Legia ewidentnie ma kłopot z atakiem ponieważ Dwaliszwili nie był w najlepszej formie, a Saganowski mając 35 lat ani nie jest taki zwinny, ani szybki, ani przebojowy, jak był wcześniej. Ma wielkie zasługi dla polskiej piłki, ale niestety już w tej chwili widać, że odstaje dosyć znacząco, bo ma problem z utrzymaniem się przy piłce. Najczęściej gra na dwa kontakty, do tyłu, a gdzie tu właściwie myśleć o tym, żeby on w pojedynkę coś tam zrobił. Dlatego on nie jest zagrożeniem dla bramki przeciwnika i to jest problem - mówi były reprezentant Polski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
- Legia gra nieźle skrzydłami i całe szczęście, bo ze środka za wiele się nie wydarzy. Jedynie po jakiejś indywidualnej akcji Radovicia czy prostopadłym podaniu. Można policzyć na palcach jednej ręki w ilu dogodnych okazjach Saganowski się znalazł. Na polską ligę to wystarczy natomiast w europejskich pucharach z przodu trzeba być troszeczkę lepiej ustawionym i wyższe umiejętności są potrzebne - zwłaszcza jeżeli chodzi o możliwości biegowe. Tam jest i mało miejsca, i trzeba dużo szybciej wszystko wykonywać niż w polskiej ekstraklasie - dodaje.
Ciężko też znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Do tej pory zawodził też bowiem Władimir Dwaliszwili. - Według mnie plan był taki, że po dobrej rundzie wiosennej w wykonaniu Władimira Dwaliszwili, to on był takim napastnikiem gotowym do trudnych meczów czyli eliminacji do Ligi Mistrzów i ewentualnie później w Lidze Europejskiej. Wiosnę miał rzeczywiście udaną i niewiele wskazywało, że może nagle gdzieś tę formę stracić, tym bardziej będąc w takiej drużynie jak Legia, gdzie ma dookoła siebie dobrych zawodników i łatwiej jest napastnikowi zaistnieć. Jest jednak daleki od formy, chociaż w lidze ostatnio błysnął, ale takie przebłyski rzadko mu się zdarzają i to jest niepokojące - skomentował "Jusko".
- Ten ciężar atakowania groźnego przeciwnika spoczywa się na barkach Saganowskiego. Wydaje mi się jednak, że on nie był do tego przeznaczony. On był raczej właśnie przygotowywany po to, aby najczęściej grać przez chwilę. Ta gra się jednak zmieniła, absolutnie nie z jego winy. Dobrze, że on jest w miarę przygotowany do tego, żeby walczyć - zaznaczył.
Na początku sezonu z dobrej strony pokazał się Patryk Mikita. Czy ten zawodnik może być następcą Saganowskiego? - To młody chłopak, ale trochę mu brakuje zimnej krwi pod bramką. On miał już w polskiej ekstraklasie wiele dogodnych sytuacji i nie potrafił ich wykorzystać. Cofnięty natomiast gdzieś za napastnikiem radził sobie bardzo dobrze. Oglądałem taki mecz z Lechią Gdańsk na Łazienkowskiej, to wtedy on był najjaśniejszą postacią swojego zespołu. Dużo biegał, wnosił wiele do gry. Jeżeli będzie w dalszym ciągu dostawał szansę, to może za jakiś czas będzie mocnym punktem albo mocną alternatywą dla trenera Urbana w ataku. W tej chwili liczyć na niego to chyba jednak za dużo powiedziane. To może być niespodzianka jeżeli on wejdzie do składu czy nawet dostanie szansę z ławki rezerwowych i strzeli bramkę lub będzie miał asystę - podsumował Juskowiak.