"Głowa" jest liderem Białej Gwiazdy, która ma najszczelniejszą defensywę w T-Mobile Ekstraklasie (8 spotkań i tylko 4 stracone gole). Owszem, w kilku meczach na wysokości zadania stanął bramkarz Michał Miśkiewicz, ale Głowacki dla przeciwników jest jak ściana. Wygrać z nim w tym sezonie pojedynek 1 na 1 jest prawie niemożliwe, króluje na ziemi i w powietrzu.
W związku z tym i wobec słabej postawy stoperów reprezentacji Polski w ostatnich meczach z Danią i Czarnogórą, coraz śmielej mówi się o powrocie poznaniaka do drużyny narodowej. Po raz ostatni zagrał w niej 15 listopada 2011 roku w towarzyskim meczu z Węgrami. Teraz miałby pomóc biało-czerwonym w spotkaniach ostatniej szansy z Anglią i Czarnogórą. Ostatnio o powołaniu "Głowy" wypowiadał się między innymi Orest Lenczyk.
- Ja bardzo szanuję trenera Lenczyka, ale nie za to, co powiedział ostatnio, tylko za to, jakim jest człowiekiem (śmiech). Kadra? Już enty raz mówię, że powinni grać młodsi, lepsi i do nich powinna należeć przyszłość. Ja mam swoje lata, muszę koncentrować się na zdrowiu i pomocy Wiśle - mówi Głowacki.
Kapitan Wisły sprawia wrażenie takiego, który nawet jeśli Waldemar Fornalik wysłałby mu powołanie, ten wolałby odmówić: - Ale myślę, że nie wyśle.
Głowacki nie zgadza się z tym, że reprezentacja ma problem z obsadą środka defensywy: - Trochę inaczej to czuję. Na tej pozycji jest akurat wielu dobrych zawodników z potencjałem. Oni potrzebują stabilizacji. Czasami rzucani są na minę - zagrają jeden mecz, zrobią błąd i już "się nie nadaje". Jeśli ci zawodnicy grają w dobrych klubach na dobrym poziomie, to znaczy, że mogą to też przełożyć na reprezentację.
W sobotnich 186. derbach Krakowa przerwana została seria Wisły bez straconej bramki. Po strzale Dawida Nowaka Miśkiewicz skapitulował po raz pierwszy od 344 minut i Biała Gwiazda podzieliła się z Pasami punktami.
- W pierwszej połowie wyglądało to z naszej strony nieźle i napawało to optymizmem. Po cichu liczyliśmy na kolejne bramki z naszej strony, ale rzeczywistość okazała się nieco trudniejsza, bo Cracovia zepchnęła nas do obrony. Być może udałoby się dowieźć prowadzenie do końca, ale powinniśmy zrobić coś więcej, żeby Cracovia się nas obawiała. Zabrakło nam sytuacji, zabrakło nam gry i Cracovia stawała się coraz bardziej pewna siebie, coraz odważniej dążąc do celu - komentuje krakowską Świętą Wojnę Głowacki.
Właśnie on nie przeciął podania Saidiego Ntibazonkizy do Nowaka. To bodaj jego pierwszy błąd w tym sezonie, który skutkował bramką dla przeciwnika: - Cóż, mogłem próbować biec, ale wydaje się, że byłem na straconej pozycji od samego początku.
Głowacki remisu w derbach nie wziąłby w ciemno przed pierwszym gwizdkiem, ale przyznaje, że to sprawiedliwe rozstrzygnięcie. - Naturalną rzeczą jest, że w takich meczach zawsze się gra o zwycięstwo. Pierwsza połowa była dla nas, druga dla Cracovii i ten remis jest sprawiedliwy. Szczerze, to trochę inaczej wyobrażaliśmy sobie tę drugą połowę. Myśleliśmy, że będziemy odgrywać w niej większą rolę. Cracovia rzeczywiście wytrzymała lepiej ten mecz i po prostu była zespołem lepszym - kończy kapitan 13-krotnych mistrzów Polski.