To druga bramka "Budzika" w bieżącym sezonie i druga zdobyta na Dolnym Śląsku. Wcześniej trafił w spotkaniu z Zagłębiem w Lubinie. W minionym sezonie dobre zawody rozegrał z kolei z Miedzią w Legnicy. Dolnośląski klimat służy pomocnikowi Pasów.
- Może tak jest. Wszędzie trzeba grać dobrze, a że tu trafiam? To bardziej przypadek niż magia Dolnego Śląska, który jest bardzo ładnym regionem - uśmiecha się Budziński, dodając: - Cieszy nas to zwycięstwo. Zaczęliśmy bardzo agresywnie i od razu ruszyliśmy do przodu. Chyba już w 15. sekundzie meczu mieliśmy sytuację, a za chwilę kolejną, po której bramkarz Śląska dostał czerwoną kartkę. To trochę ustawiło ten mecz i dobrze nam się grało.
Taką grą jak we Wrocławiu piłkarze Cracovii zamykają usta krytykom ich stylu. - To jest wynik naszej konsekwencji. Mimo trudnych momentów i porażek dalej robiliśmy swoje. Mecz ze Śląskiem to był najlepszy przykład na to, że trzeba wierzyć w to, co robimy i dalej to robić. Już po meczu z Wisłą powiedzieliśmy sobie, że było lepiej, że było więcej tej gry do przodu, a ze Śląskiem to poprawiliśmy. Tak trzeba grać. W poprzednich meczach sami się usypialiśmy, dużo się cofaliśmy, a teraz wyszliśmy z "zębem", chcieliśmy grać ofensywnie i to wychodziło - mówi Budziński.
Pasy od początku sezonu dobrze wyglądają piłkarsko, ale wcześniej brakowało im zadziorności i agresji na boisku. Zarówno w sobotnich derbach, jak i w środę we Wrocławiu połączyły te elementy, choć istniała obawa, czy na Śląsk będą potrafiły się zmobilizować tak jak na Wisłę.
- To by źle o nas świadczyło, gdybyśmy tylko na derby się zmotywowali. Jesteśmy jeszcze na takiej fali po derbach, w których grało się nam naprawdę dobrze. Wiedzieliśmy, że jeśli tak zagramy ze Śląskiem, to wygramy i tak się stało - mówi wychowanek Mamrów Giżycko.
Cracovia zagrała świetny mecz we Wrocławiu już w cztery dni po wyczerpujących derbach. - Ja z Wisłą grałem około 20 minut, więc na pewno czułem się lepiej od kolegów, którzy grali wtedy 90 minut. Na pewno czuliśmy to w nogach, ale mieliśmy dobrą regenerację. Poza tym jeśli kogoś coś boli, to na boisku się o tym zapomina - tłumaczy Budziński.