Raymond Domenech spotkał się w Warszawie z polskimi fanami
Były selekcjoner reprezentacji Francji pojawił się w naszym kraju w ramach promocji swojej książki, która do naszych księgarni trafiła na początku września.
Na czwartkowe spotkanie z trenerem, który Zinedine'a Zidane'a i spółkę w 2006 roku doprowadził do tytułu wicemistrzów świata, przyszło w czwartkowy wieczór bardzo wielu kibiców. - Przede wszystkim jest mi bardzo miło, że tylu was się tu stawiło. Jestem tym bardzo zaskoczony, bo przecież ta książka jest o Francji. Polska to pierwszy kraj, który odwiedzam, żeby ją promować - wyznał zgromadzonym w warszawskim Champions Sports Bar & Restaurant fanom Raymond Domenech. - Polacy bardzo lubią piwo. Może dlatego jest was dziś tak dużo? - zażartował kilka dni chwil później.
Publikacja pod tytułem "Straszliwie sam. Mój dziennik", która w naszym kraju ukazała się nakładem Domu Wydawniczego Rebis, opowiada o wielu zdarzeniach, które nie były wcześniej znane szerszej publiczności lub informacje rozpowszechniane na ich temat w mediach mocno mijały się z prawdą. - Książka nie dotyczy tylko piłkarzy, ale ogólnie świata futbolu i zmian jakie w nim zachodzą. Dzięki niej wielu Francuzom otworzyło się okno na to jak pewne sprawy wyglądają w rzeczywistości - przyznał doświadczony szkoleniowiec.Domenech opisuje takie gwiazdy jak Zidane, Franck Ribery czy Thierry Henry od strony, o której istnieniu zwykły śmiertelnik nie mógł mieć dotąd pojęcia. - Umiejętności są na pewno podstawą, ale to nie wszystko. Francuzi są narodem indywidualistów, więc nie jest tak prosto wszystko poukładać - wyjaśniał w czwartek trener.
W książce obrywa się niemal każdemu zawodnikowi, który między 2004 a 2010 rokiem reprezentował barwy Francji. Pozycja ta nie jest jednak tylko i wyłącznie krytyką pod adresem piłkarzy. To również spowiedź autora, który przyznaje się do wielu błędów, które popełnił pełniąc funkcję opiekuna drużyny narodowej. Podsumowując, jest to niewątpliwie pozycja godna polecenia każdemu, dla kogo piłka nożna to coś więcej niż tylko 22 spoconych facetów ganiających 90 minut za futbolówką.