Początek spotkania Śląska Wrocław z Cracovią Kraków okazał się decydujący dla losów tej potyczki. Już bowiem po kilku minutach z boiska wyleciał Rafał Gikiewicz, co wpłynęło na dalsze poczynania wrocławian na murawie. - Jeden z kolegów obserwując rozgrzewkę Śląska stwierdził, że są jacyś ospali. Uznaliśmy więc, że musimy to wykorzystać i już w pierwszych minutach wypracowaliśmy sobie dwie akcje sam na sam z bramkarzem. Od początku dążyliśmy do tego, by to spotkanie toczyło się pod nasze dyktando. Nie udało się w pierwszej połowie, ale w po przerwie już tak - skomentował Mateusz Żytko.
- Mimo że Śląsk grał w dziesięciu, stworzył sobie kilka okazji. Na szczęście nam dopisywało szczęście oraz Krzysiek Pilarz świetnie interweniował - zaznaczył piłkarz.
Pasy ostatnio prezentują się coraz lepiej i w końcu zaczynają grać na miarę oczekiwań kibiców Cracovii. - Może nie iść, a w dwa tygodnie zmienia się oblicze zespołu. Z drużyny przegrywającej, której nie idzie, można szybko odwrócić kartę - podsumował Mateusz Żytko.