Obrońca "Zetki" po meczu z Górnikiem: W piłce tak bywa, że nie zawsze lepszy wygrywa

Zawisza Bydgoszcz do ostatnich sekund meczu z Górnikiem Zabrze był bliski wywiezienia ze Śląska zdobyczy punktowej. O porażce beniaminka przy Roosevelta zaważyła ostatnia akcja spotkania.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Mecz z Górnikiem Zabrze rozpoczął się dla Zawiszy Bydgoszcz jak marzenie. Już w pierwszej akcji meczu drużyna Ryszarda Tarasiewicza otworzyła wynik po strzale Bernardo Vasconcelosa z rzutu karnego. Potem było już tylko gorzej. Z minuty na minutę wzrastała przewaga zabrzan, którzy na początku drugiej połowy objęli prowadzenie.

Gdy na kwadrans przed końcem meczu Sebastian Dudek skutecznie egzekwował kolejną jedenastkę, a chwilę później karnego przestrzelił Mariusz Przybylski, wydawało się, że nic na boisku już się nie zmieni. O losach meczu zadecydowała jednak akcja z ostatnich sekund spotkania, kiedy z bliska piłkę do siatki wpakował Radosław Sobolewski.

- Ostatnia akcja zakończyła cały mecz. To boli, bo cały wysiłek poszedł na marne. Ciężko na gorąco cokolwiek powiedzieć, ale na pewno punkty były w tym meczu do wywiezienia - przekonuje Sebastian Ziajka, obrońca bydgoskiej drużyny.

Rzadko na boiskach T-Mobile Ekstraklasy zdarzało się, że drużyna strzelała dwie bramki po rzutach karnych. - Obu tych sytuacji zbyt dobrze nie widziałem, bo byłem po drugiej stronie boiska. Myślę jednak, że jeśli sędzia gwizdnął, to rzuty karne były słuszne. To było jednak za mało, by wywieźć z Zabrza choć punkt - bezradnie rozkłada ręce zawodnik Zawiszy.

Bydgoszczanie po końcowym gwizdku sędziego byli przekonani, że to im należał się w tym meczu nie tyle punkt, co cała pula. - Mnóstwo serca i sił zostawiliśmy na boisku. Myślę, że udało nam się zaskoczyć rywala szybko zdobytą bramką. W piłce jednak już tak bywa, że nie zawsze zespół lepszy wygrywa - puentuje gracz niebiesko-czarnych.

Ryszard Tarasiewicz: Wyniku mi nie żal...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×