Zawisza Bydgoszcz na Śląsk przyjechał z mocno okrojoną kadrą. Obok zawodników wyjściowej jedenastki - w której znalazło się miejsce dla kilku dublerów - na ławce rezerwowych zasiadło zaledwie czterech zawodników, w tym rezerwowy bramkarz.
Trener Ryszard Tarasiewicz i tak nie mógł być jednak zadowolony ze stanu zdrowia swoich zawodników po końcowym gwizdku sędziego. W drugiej połowie z urazem plac gry opuścił Piotr Kuklis, a tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego na murawę padł Bernardo Vasconcelos.
Znacznie poważniej wyglądał na pierwszy rzut oka uraz tego drugiego, bo po zakończeniu spotkania nie był on w stanie o własnych siłach opuścić placu gry i do szatni został zniesiony na noszach. Dla Zawiszy jego dłuższy rozbrat z piłką byłby sporym problemem, bo w tym sezonie strzelił on dla bydgoszczan już sześć bramek.
- "Vasco" ma problemy z mięśniem dwugłowym i konieczne będą szczegółowe badania. Nie wiem czy można powiedzieć, że kontuzja to jest coś dobrego, ale szczęściem w nieszczęściu jest to, że z Wisłą Kraków i tak nie mógłby on wystąpić za kartki - wyjaśnia Tarasiewicz.
W przypadku Kuklisa z kolei ucierpiał mięsień przywodziciela. - Jest on naciągnięty koło pachwiny i dopiero po konsultacjach medycznych będziemy wiedzieć jak długi rozbrat z piłką go czeka - dodaje trener bydgoskiej drużyny.