Podopieczni Jana Żurka byli drużyną skuteczniejszą, dobrze zorganizowaną i zdeterminowaną. Triumfowali po bramce Pawła Smółki w 53. minucie. - Pierwszy i najważniejszy punkt planu na ten mecz, to zagrać na zero z tyłu. Ustawiliśmy się w defensywie, próbowaliśmy wyprowadzać kontrataki i tak stwarzać sytuacje podbramkowe. Jeden z ataków dał nam prowadzenie. Wiadomo, byłoby przyjemniej przy stanie 2:0, ale i to minimalne prowadzenie dało nam punkty - komentował bramkarz Marek Igaz.
Bogusław Baniak zwracał uwagę, że GKS Tychy traci siłę w końcówkach i w tym upatrywał szansę Floty Świnoujście. Diagnoza potwierdziła się - goście mieli problem w ostatnich minutach, gdy ich bramka była ostrzeliwana. - Tak samo gorąco było przed tygodniem z Wisłą Płock. Faktycznie, trochę zabrakło nam sił w końcówce, ale czy to ważne po meczu? Po prostu cieszymy się ze zwycięstwa - przyznał bramkarz.
Wspomniane spotkanie z płocczanami zostanie zapamiętane przez piłkarską Polskę z powodu katastrofalnego błędu Roberta Małka, który nie pokazał czerwonej kartki Patrikowi Carnocie, choć ten miał na koncie dwa "żółtka". - To pomyłka sędziego, my nie mieliśmy sobie nic do zarzucenia. Wiedzieliśmy, że zwycięstwo było wtedy w naszym zasięgu, więc w następnej kolejce nie musieliśmy nic udowadniać. Błąd Małka i mecz z Flotą to osobne rozdziały - tłumaczył Igaz.
Ostatnich zwycięstw tyszan nie byłoby bez Słowaka, który znów bronił fenomenalnie. - Czy zostałem bohaterem? Bramkarz jest od tego, żeby coś obronić. W sobotę coś tam powyjmowałem, więc jestem szczęśliwy, że pomogłem zespołowi - nie popada w samozachwyt Igaz, który wskoczył między słupki po dokładnie 505 dniach oczekiwania.
- Z Rafałem Misztalem jesteśmy kolegami, więc nie było z mojej strony żadnej zazdrości o miejsce w składzie. Po półtora roku oczekiwania znów bronię. Za mną dopiero dwa mecze, które nie zaspokajają głodu gry i za wcześnie żeby mówić o wyróżnieniach. Muszę podtrzymać formę, potwierdzić umiejętności i dać drużynie jeszcze kilka punktów - komentował.
Kalendarz tyszan na nadchodzące dni jest napięty. - Na początek puchar z Zagłębiem Lubin. Wszyscy czekamy na ten mecz z ekstraklasowym przeciwnikiem. Każdy zaczyna się od 0:0, a później zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja i jakie są nasze szanse. Czas też wreszcie wyskoczyć ze strefy spadkowej. Teraz wszyscy zaczną gadać, że z Sandecją i Okocimskim będzie łatwiej, a przecież te mecze będą równie trudne do zapunktowania.