Marek Igaz: Nie musieliśmy nic udowadniać po błędzie Małka

GKS Tychy pokonał Flotę Świnoujście. Nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie fenomenalna postawa Marka Igaza, który na swoją szansę czekał... ponad 500 dni.

Podopieczni Jana Żurka byli drużyną skuteczniejszą, dobrze zorganizowaną i zdeterminowaną. Triumfowali po bramce Pawła Smółki w 53. minucie. - Pierwszy i najważniejszy punkt planu na ten mecz, to zagrać na zero z tyłu. Ustawiliśmy się w defensywie, próbowaliśmy wyprowadzać kontrataki i tak stwarzać sytuacje podbramkowe. Jeden z ataków dał nam prowadzenie. Wiadomo, byłoby przyjemniej przy stanie 2:0, ale i to minimalne prowadzenie dało nam punkty - komentował bramkarz Marek Igaz.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Bogusław Baniak zwracał uwagę, że GKS Tychy traci siłę w końcówkach i w tym upatrywał szansę Floty Świnoujście. Diagnoza potwierdziła się - goście mieli problem w ostatnich minutach, gdy ich bramka była ostrzeliwana. - Tak samo gorąco było przed tygodniem z Wisłą Płock. Faktycznie, trochę zabrakło nam sił w końcówce, ale czy to ważne po meczu? Po prostu cieszymy się ze zwycięstwa - przyznał bramkarz.

Wspomniane spotkanie z płocczanami zostanie zapamiętane przez piłkarską Polskę z powodu katastrofalnego błędu Roberta Małka, który nie pokazał czerwonej kartki Patrikowi Carnocie, choć ten miał na koncie dwa "żółtka". - To pomyłka sędziego, my nie mieliśmy sobie nic do zarzucenia. Wiedzieliśmy, że zwycięstwo było wtedy w naszym zasięgu, więc w następnej kolejce nie musieliśmy nic udowadniać. Błąd Małka i mecz z Flotą to osobne rozdziały - tłumaczył Igaz.

Igaz rozegrał drugi mecz na zero z tyłu. Kiedy wyciągnie piłkę z bramki?
Igaz rozegrał drugi mecz na zero z tyłu. Kiedy wyciągnie piłkę z bramki?

Ostatnich zwycięstw tyszan nie byłoby bez Słowaka, który znów bronił fenomenalnie. - Czy zostałem bohaterem? Bramkarz jest od tego, żeby coś obronić. W sobotę coś tam powyjmowałem, więc jestem szczęśliwy, że pomogłem zespołowi - nie popada w samozachwyt Igaz, który wskoczył między słupki po dokładnie 505 dniach oczekiwania.

- Z Rafałem Misztalem jesteśmy kolegami, więc nie było z mojej strony żadnej zazdrości o miejsce w składzie. Po półtora roku oczekiwania znów bronię. Za mną dopiero dwa mecze, które nie zaspokajają głodu gry i za wcześnie żeby mówić o wyróżnieniach. Muszę podtrzymać formę, potwierdzić umiejętności i dać drużynie jeszcze kilka punktów - komentował.

Kalendarz tyszan na nadchodzące dni jest napięty. - Na początek puchar z Zagłębiem Lubin. Wszyscy czekamy na ten mecz z ekstraklasowym przeciwnikiem. Każdy zaczyna się od 0:0, a później zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja i jakie są nasze szanse. Czas też wreszcie wyskoczyć ze strefy spadkowej. Teraz wszyscy zaczną gadać, że z Sandecją i Okocimskim będzie łatwiej, a przecież te mecze będą równie trudne do zapunktowania.

Źródło artykułu: