56. minuta sobotniego meczu. Korona Kielce prowadzi z Pogonią Szczecin 1:0, gra z przewagą zawodnika i spokojnie rozgrywa kolejne akcje. Po chwili nadeszła jednak katastrofa. Radek Dejmek stracił kontrolę nad pojedynkiem z Marcinem Robakiem i ratował się bezmyślnym faulem. Kielczanie dostają za to zagranie podwójną karę - Dejmek zobaczył czerwoną kartkę, a Takafumi Akahoshi wyrównał z rzutu karnego.
- Po wyjściu na prowadzenie nie tyle uwierzyliśmy, że już wygraliśmy, ale że będzie nam znacznie łatwiej. Graliśmy w jedenastu na dziesięciu. Ale nie... zrobiliśmy coś bardzo głupiego. Oddaliśmy Pogoni prezent, który oni dali nam przed przerwą. Następnie z takiej wymiany prezentów zrobiła się wymiana ciosów - zwracał uwagę Jacek Kiełb, który dosadnie ocenił wyczyn czeskiego obrońcy.
- Na pewno ta czerwona kartka dla Dejmka była przełomowa dla widowiska. Nie można robić czegoś takiego, to naprawdę była głupota z naszej strony. Nie ma co mówić - Rado zachował się głupio. Wiadomo, że zadziałał instynkt i nie chciał źle, ale podjął błędną decyzję. Szkoda, że tak to się skończyło, bo przegraliśmy praktycznie wygrany mecz - irytował się pomocnik Korony Kielce po porażce 2:3.
Katem kielczan został były gracz tego klubu - Jakub Bąk, który ustrzelił dublet. Bramki były bardzo podobne, "Bączek" korzystał z sytuacji sam na sam po precyzyjnych zagraniach z głębi pola. - Trzeba przyznać, że gole były naprawdę ładne. Nie zawinili przy nich tylko obrońcy, ponieważ piłka musiała przejść przez wszystkie linie. Każdy z nas jest odpowiedzialny za te straty. Pogoń wygrała z nami wymianę ciosów. Żałuję, że tak to się potoczyło. Zamiast wypunktować rywala grając w przewadze, to postanowiliśmy wygrać dziesięciu na dziesięciu - przypomniał Kiełb.
Koroniarze muszą na jakiś czas zapomnieć o śrubowaniu serii bez porażki. Ich gra w Szczecinie wyglądała jednak nieźle i choć za wrażenia artystyczne nie przyznaje się punktów, to pozwalają one patrzeć optymistyczne w przyszłość. - Wyjeżdżam dumny, ponieważ zagraliśmy świetnie i stworzyliśmy wiele niebezpiecznych sytuacji pod bramką. O wyniku zdecydowały nieliczne, ale poważne błędy. Zapłaciliśmy za nie wysoką cenę - podsumował trener Jose Rojo Martin.