Piłkarzom Podbeskidzia Bielsko-Biała ciężko pozazdrościć nastrojów. Górale ostatnio po całkiem przyzwoitej pierwsze połowie z Śląskiem Wrocław po przerwie stracili aż cztery gole. - Jesteśmy sami sobie winni. Pierwsza połowa nie zapowiadała, że może paść taki wynik. Wręcz przeciwnie - realizowaliśmy założenia trenera. Na początku drugiej odsłony widowiska po raz kolejny straciliśmy bramkę i coś w nas pękło. Czekaliśmy na wyrok i straciliśmy cztery gole. Niebawem kolejny mecz, z Wisłą Kraków i musimy się podnieść - skomentował Błażej Telichowski.
- Być może coś jest w naszych głowach, że po tej jednej bramce, gdy ją stracimy, to coś w nas siada. Nie możemy się tym też jakoś bronić, że w głowach to siedzi. Musimy się wziąć ostro do pracy i walczyć do końca - zaznaczył obrońca.
Zawodnik Górali odniósł się także do sytuacji z początku potyczki, gdy sędzia nie odgwizdał przewinienia na Antonie Slobodzie. - Na pewno sytuacja ze Slobodą w pierwszych minutach, to gdyby była czerwona kartka, to różnie to mogło wyglądać. Myślę, że na pewno Śląsk nie mógłby sobie pozwolić na taką swobodą grę grając jednego zawodnika mniej. Sędzia podjął taką decyzję, a my się na pewno z nią tak łatwo nie godzimy. Musimy się jednak dalej koncentrować na lidze - zaznaczył Telichowski.
Pomimo porażki piłkarze Podbeskidzia nie mają do siebie pretensji. - Wiemy, że wszyscy wygramy i przegrywamy. Tak też było i tym razem. W szatni sobie o tym powiedzieliśmy. To jest gra zespołowa i nikt się na siebie nie obraża - podsumował Telichowski.